Reklama

O dużych problemach w katowickiej straży miejskiej informują anonimowo strażnicy. Jednostka jest niewydolna, czas reakcji na zdarzenia jest bardzo długi, a patrole mimo tego, że dwuosobowe, to tak naprawdę są jednoosobowe. Strażników na początku listopada tak mocno sparaliżował koronawirus i inne choroby, miał być problem z obsadą monitoringu – ten w końcu sam się nie będzie monitorował. Według naszych źródeł – w pewnym momencie musiał – choć miasto temu zaprzecza. Zdaniem magistratu wszystko jest w porządku, problemów kadrowych nie ma, a liczba chorych funkcjonariuszy to tajemnica.

Poniżej informacje, które przekazało nam kilku strażników miejskich. Każdy ze swojego doświadczenia.

Reklama

MCR – czyli Miejskie Centrum Ratownictwa

W Miejskim Centrum Ratownictwa obsługiwany jest telefon, na który spływają zawiadomienia, tam też znajduje się centrum monitoringu miejskiego – to budynek Urzędu Miasta Katowice. Jak jest kadra, to według strażników, z którymi rozmawialiśmy, siedzą tam trzy osoby – dwie przy telefonach, zajmujące się dyspozycją patroli, jedna przy monitoringu. Częściej jednak są tam tylko dwie osoby. Ta przy monitoringu obserwuje ponad 270 kamer, obsługuje też alerty, które się na nich pojawiają.

„Kamera się zakręci, liść się zakołysze i za chwilę wykaże nam 10 tys. alarmów, że leżący człowiek czy coś tam” – wspomina strażnik. – „Tam siedzi tylko jedna osoba (przy kamerach – red.), która nie jest w stanie oglądać wszystkich na bieżąco” – twierdzi strażnik miejski.

Trudności z dodzwonieniem się to też wynik braków kadrowych. „Jedna osoba musi ogarnąć telefony, patrole i wszystko, a druga osoba ogarnia monitoring” – słyszymy.

Miasto potwierdza, że od 2 do 4 osób pracuje w MCR.

Centrum Monitoringu w UM Katowice / fot. InfoKatowice.pl

„Przyporządkowane do Straży Miejskiej stanowiska w MCR obsługiwane są na podstawie ustalanego wyprzedzająco na dany miesiąc harmonogramu. Ilość strażników obsługujących system na poszczególnych zmianach roboczych wynosi od 2 do 4 osób” – wyjaśnia Ewa Lipka, rzecznik katowickiego magistratu.

Nasz rozmówca przywołuje w rozmowie z nami sytuację z ubiegłego roku, kiedy to dziennikarz z radia miał się pojawić w MCR żeby przygotować materiał.

„O 6.00 rano przyjechali kierownicy, siedli do komputerów, żeby ci z radia widzieli, że tam jest tyle tych osób, że tyle osób obsługuje Miejskie Centrum Ratownictwa. Ci z radia wyszli, a reszta wróciła do siebie na ulicę Żelazną (siedziba straży miejskiej  – red.)” – wspomina jeden ze strażników.

Według naszego informatora na początku listopada przez kilka dni nikt nie obsługiwał miejskiego monitoringu. Dyżurowała tylko jedna osoba – zajmowała się telefonami i patrolami. Powodem był m.in. koronawirus, który miał mocno ograniczyć funkcjonowanie straży.

„W patrolach zdarzyły się osoby, które miały wynik pozytywny, druga osoba normalnie przychodziła do pracy” – mówi nam jeden ze strażników.

Miasto nie potwierdza braków kadrowych, ani problemów z monitoringiem.

„Panie Redaktorze, informacje dot. powodu nieobecności w pracy pracowników, a także liczby osób nieobecnych ze względu na COVID wśród pracowników nie stanowią informacji publicznej, gdyż stwierdzone zakażenia nie powodują dezorganizacji pracy i wszystkie sprawy prowadzone przez Straż Miejską są jak dotychczas, w tym także obsługa miejskiego monitoringu, więc nie prawdą jest, że nie ma operatora miejskiego monitoringu od 2 listopada” – odpowiedziała na nasze pytania Ewa Lipka, rzecznik katowickiego magistratu.  Jacek Pytel ze Straży Miejskiej w Katowicach zapewnia, że straż w przypadku pojawienia się koronawirusa działa według procedur określonych przez Główny Inspektorat Sanitarny.

„W Chorzowie był koronawirus i było wszystko mówione oficjalnie, u nas wszystko jest tajne. ” – mówi nasz rozmówca. – „Wystarczy, że dwie, trzy osoby odpadną z rotacji i cały grafik leży. Nie ma ludzi” – żali się.

Problem z patrolami

Straż ma duże problemy z kompletowaniem patroli, przekonuje jeden ze strażników, z którymi rozmawialiśmy.

„Są takie kwiatki, że dzwonią (mieszkańcy – red.) o 9:00 godzinie, że na jakimś osiedlu auta zaparkowane za znakiem czy na chodniku, to robi nocna zmiana, bo nie ma kto tego zrobić. O 8.00 rano pan zadzwoni, a o 2:00 w nocy zerknie patrol…no nie potwierdza się” – mówi nam strażnik. Zaznacza, że w nocy w Katowicach dostępny jest jeden patrol na całe miasto.

Z tym, że ten patrol nie zawsze jest w stanie normalnie pracować. Strażnicy wspominają o zadaniach, które im się daje do wykonania np. rozkładanie w nocy słupków przy NOSPR żeby zablokować parkingi, czy już za dnia, pilnowaniu taśmy odgradzającej parking na Placu Sejmu Śląskiego, gdy obraduje Sejmik Województwa Śląskiego.

Za dnia dostępne mają być 2-3 patrole, ale też działające w bardzo ograniczonym charakterze. Nasz rozmówca twierdzi, że patrole zlepiane są z funkcjonariusza z uprawnieniami oraz tego, który dopiero się szkoli. Ten, który nie ma uprawnień, nie ma środków przymusu bezpośredniego, nawet nie może w przypadku jakiegokolwiek rozwiązania siłowego pomóc swojemu opiekunowi.

Zapytaliśmy o kwestie kadrowe w Straży Miejskiej w Katowicach. „Na dzień 16 listopada 2020 r., na stanowiskach strażniczych zatrudnionych jest 105 osób, w tym 7 aplikantów przed odbyciem szkolenia podstawowego” – poinformował InfoKatowice.pl Jacek Pytel, rzecznik Straży Miejskiej w Katowicach. – „Do zadań służbowych dysponowani są wszyscy zatrudnieni na stanowiskach strażniczych” – odpowiada na nasze pytanie o mieszane patrole (strażnik z uprawnieniami, aplikant).

Tajne, przez poufne. „Jeden wielki burdel”

Strażnik opisał nam jednoznacznie atmosferę, która panuje w urzędzie i straży. Nic, co się dzieje negatywnego, nie może ujrzeć światła dziennego.

„Tam jest problem z urzędem miasta. Wszystko musi być cacy, nie wolno przedstawiać w mediach źle, jak coś się ukazuje nie tak, to tam jest popłoch nieziemski. Jakby nie było rękę na pulsie trzymają osoby wysoko postawione (…). Po prostu ma nic nie wychodzić do mediów, ma być wszystko dobrze” – opisuje strażnik.

„Pan opisze np. ulicę Stawową i handel, to oni (UM Katowice – red.) panika i przez tydzień będą ten handel robić (wysyłać tam patrole – red.), później już zapomną i dalej będzie to samo. Później pan coś opisze na Rynku, to będą wszyscy na Rynku stać. Wiemy z gazet, co będziemy robić na drugi dzień. Jak będzie artykuł, że na NOSPR-ze auta zaparkowane na trawie, to już wiemy, że wszystkie patrole jutro tam będą robić” – wyjaśnia nam mechanizm działania straży jeden z funkcjonariuszy.

Miasto takiej organizacji pracy straży zaprzecza.

Strażnicy opisują też loty dronem, które odbywają się w Katowicach. „Jest ileś lotów zakontraktowanych i są robione na chama” – usłyszeliśmy. Chodzi o to, że dron lata nawet przy dodatnich temperaturach – nawet 15 stopni. A gdy nawet coś wykryje, to strażnicy i tak nie wchodzą do domów z powodu koronawirusa.

„My mamy latać, gdyby ten dron coś stwierdził, to i tak nie możemy wejść. To jest dla mnie bezsens” – mówi nam strażnik miejski.

Zapytaliśmy o kontrolę palenisk w straży miejskiej. „W zakresie niezbędnego minimum, kwestia uregulowana w Decyzji Wojewody Śląskiego” – pouczył nas Jacek Pytel.

Do poprawy, albo do likwidacji

Strażnik opisuje wprost: „Jeden wielki burdel”. – „Straż nie spełnia swoich funkcji dzisiaj i powinna zostać jak najbardziej rozwiązana. Bo to jest bzdura, ja też mieszkam w Katowicach, jak dzwonię rano i patrol przyjeżdża w nocy, bo on nie może podjechać do godziny, to to jest bezsensu” – opisuje funkcjonariusz straży.

Strażnicy, z którymi rozmawialiśmy mówią o potrzebie poprawy w jednostce w innym przypadku jej działanie nie ma – ich zdaniem – większego sensu.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. No nareszcie ktoś rzetelny napisał jak jest naprawdę u nas. Sam od siebie potwierdzam to co napisane w artykule a przedstawiciele Urzędu Miasta NIGDY nie będą potwierdzać prawdy bo by wyszło że wyrzucili multum kasy na niepotrzebne rzeczy które działają tak jak opisane w artykule a problemy Straży Miejskiej ich tyle obchodzą co zeszloroczny śnieg i wszystko będą zawijać pod dywanik i mówić że jest wszystko dobrze. My ich znamy na wylot. Patrole z Policją były i praca podczas Covidu a kasy nikt nie zobaczył. Ludzie mający kontakt z osobami potwierdzonymi zakażeniem nie są wysyłani na wymazy i nadal pracują. Ludziom się odechciewa tu przychodzić przy aktualnej atmosferze. Omijać z daleka naszą jednostkę przy tym bajzlu który panuje. Pozdrawiam.

  2. Jednej rzeczy nie kumam. Skoro jest tak źle, to czemu się nie pozwalniają?
    Przecież zawsze mogą iść do pracy, gdzie bedzie pełna obsada, gdzie szefowie będą co tydzień dawac nagrody.. Co ich tam trzyma?

    • Wielu wiek zaawansowany, innych brak pomysłu na życie, innych lenistwo i strach, a jeszcze innych wygodny fotelek, ktory zajmują od lat. Są też tacy, ktorzy zdobywają pkt do służb. Powodów jest wiele. Jednak wielu bardzo doświadczonych ludzi odchodzi, zostają ci wymienieni wyżej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
17 + 25 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.