Marcin Krupa, prezydent Katowic / fot. InfoKatowice.pl
Reklama

Wizerunkowa przepychanka miasta Katowice z TVP już kosztowała mieszkańców kilkanaście tysięcy złotych. Będzie znacznie droższa. Zwłaszcza, gdy miasto przegra sprawę w sądzie, na co ma duże szanse. Do tego momentu ekipa Marcina Krupy, która bardzo mocno odczuła materiał emitowany w telewizji publicznej, może opowiadać, że oddali sprawę do sądu i zasłaniać się tą sentencją jak tarczą. Pozew według naszych informacji jeszcze się nie ziścił. W przypadku przegranej, to nie włodarze miasta będą płacić ze swojej kieszeni, zapłaci miasto, czyli tak naprawdę podatnicy i nie byłby to pierwszy raz. Kilka lat temu miasto przegrało z mieszkańcem sprawę o „naruszenie dobrego imienia miasta”.

Cała sprawa to pokłosie styczniowego materiału w „Magazynie Śledczym” Anity Gargas na temat zawirowań wokół projektu stadionu, a także krytycznej oceny działalności władz Katowic.

Reklama

W przedsądowych pismach z marca wysłanych do TVP miasto generalnie podkreśla, że nie podobał się władzom Katowic przekaz zawarty w materiale. Tak jak wcześniej pisaliśmy, w sumie nic nowego się nie pojawiło w tym programie. Pierwotny kosztorys stadionu, który dotarł do miasta, opiewał na kwotę ponad 560 mln zł. Następnie został skorygowany do prawie 400 mln zł. Ostatecznie odchudzony o około 1/4 projekt podzielono na dwa etapy i pierwszy z nich ma być realizowany.

Katowice w pismach domagały się przeprosin i wpłaty 100 tys. zł na cel charytatywny. Do końca marca TVP miało też usunąć z sieci nagranie programu. Tego nie zrobiono. W pismach wysłanych do TVP (i szeregu innych instytucji) przez wynajętą kancelarię prawną, znaleźć można naprawdę wiele kwiecistych sentencji, które momentami aż rażą absurdem. Przykładów nie trzeba długo szukać.

„Emisja programu doprowadziła do podważenia zaufania społeczności względem miasta Katowice i spotkała się z jednoznacznym sprzeciwem środowiska Mieszkańców Katowic, w szczególności osób zajmujących się problematyką budowy stadionu miejskiego” – czytamy w wezwaniu do zaprzestania naruszeń i usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych. Wychodzi na to, że mieszkańcy Katowic, których zaufanie zostało podważone do władz miasta, sprzeciwiają się temu podważaniu zaufania?

Za pisma, które rozesłano do różnych instytucji miasto Katowice zapłaciło ponad 16 tys. zł (brutto). Ile zapłaci w trakcie procesu kancelarii, która ma przygotować pozew? Tego nie wiadomo.

„Nie zawarliśmy umowy z kancelarią prawną na obsługę postępowania sądowego, obecnie trwa postępowanie zmierzające do zawarcia umowy z uwagi na szczególny charakter sprawy. Przypomnę, że zastosowaliśmy procedurę określoną w ustawie prawo prasowe i zażądaliśmy przeprosin oraz sprostowania od autorów i wydawcy, co okazało się być bezskuteczne” – poinformowała nas Ewa Lipka, rzecznik katowickiego magistratu.

Sprostowanie, którego nigdy nie było

Tutaj zrobiło się ciekawie, bo dopytaliśmy o kwestię sprostowania i jak się okazało, rzecznik magistratu nie ma pojęcia o czym pisze. Bo to bardzo prosta procedura, którą trzeba przeprowadzić odnośnie nieprawdziwej lub nieścisłej informacji. Miasto Katowice musiałoby wykazać w ciągu 14 dni od emisji programu nieprawdziwe lub nieścisłe informacje i w ciągu dwóch tygodni zażądać ich sprostowania. Muszą to być fakty możliwe do zweryfikowania na zasadzie „prawda-fałsz”. Materiał w TVP wyemitowano 23 stycznia. Pisma wysyłane przez kancelarię mają daty sporządzenia 12 marca. Więc jak miasto mogło zażądać sprostowania w myśl prawa prasowego?

Zapytaliśmy Ewę Lipkę, w którym momencie miasto zażądało sprostowania, o którym wcześniej nas poinformowała.

„Przypomnę Panu Redaktorowi, że w dniu 13 marca otrzymał Pan informację prasową o podjętych krokach prawnych związanych z emisją w dniu 23 stycznia manipulacyjnego programu Anity Gargas na antenie Telewizji Polskiej” – odpisała nam mailowo Ewa Lipka. Innymi słowy – sprostowania nigdy nie było.

W połowie 2014 roku Urząd Miasta Katowice podał do sądu prezesa Stowarzyszenia Bona Fides Grzegorza Wójkowskiego (Bona Fides zajmujące się m.in. działalnością strażniczą to wydawca InfoKatowice.pl). Zdaniem władz Katowic Wójkowski naruszył „dobre imię miasta” mówiąc publicznie o nietransparentnym działaniu urzędu i zwodzeniu katowickich organizacji pozarządowych. Ostatecznie miasto przegrało, a sąd zgodził się z Wójkowskim. Wtedy miasto też korzystało z usług zewnętrznej kancelarii prawnej. Musiało oczywiście ponieść koszty postępowania.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
23 − 23 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.