Zamiast karpia na wigilijnym stole proponowali tofurybę. Weganie mówili w Katowicach o cierpieniach ryby. Rozstawili na ulicy Stawowej specjalne stoisko, na którym informowali nie tylko o cierpieniu karpia, ale też proponowali wegańskie potrawy na święta.
W niedzielę na ulicy Stawowej w Katowicach wegańscy aktywiści przeprowadzili akcje informacyjną na temat drogi karpia na stół. Jak przekonują, mieszkańcy Katowic dziwili się, że karpie czują ból.
„Potrawa przez wielu wręcz znienawidzona, podawana tylko w imię tzw. tradycji. Tradycji raptem nieco ponad 70-letniej, wymyślonej w 1947 r. przez ówczesnego ministra przemysłu i handlu Hilarego Minca. Przechodnie o tym nie wiedzieli. Dziwili się, że karpie czują ból, boją się o swoje życie czy że czują stres, gdy są stłoczone. Po co takie akcje, mógłby ktoś zapytać? Właśnie po to, by kolejni ludzie dowiadywali się o naukowych faktach, o tym by wiedzieli, że przetrzymywanie ryb w znacznym przegęszczeniu, „przeławianie” ich czerpakiem do kadzi, z których wyjmowane są z wody pojedynczo rękami, przy czym często unoszone są za pokrywy skrzelowe, niewątpliwie powoduje cierpienie” – informują organizatorzy akcji.
Mówili też o agonii ryb, które przenoszone są w plastikowych reklamówkach, tylko po to by je zabić w domach. „Nie ma to nic wspólnego ani z humanitaryzmem, ani z radością” – podkreślają.
Na ulicy Stawowej częstowali też wegańskimi potrawami, jako alternatywami na wigilijnym stole. Podano m.in. tofurybę – wegański zamiennik smażonego karpia oraz wegański piernik czekoladowy.
„Nie było ani jednej osoby, której by nie smakowały. Część osób pytała o przepisy, by w domu samemu zrobić te dania” – przekonują aktywiści.
Akcja ma być powtórzona za tydzień oraz za dwa tygodnie.
Świetna inicjatywa. Warto edukować ludzi w nienachalny sposób.
Jak ja zawsze nie lubiłem ościstego karpia. Mojemu ojcu wbiła się kiedyś ość w przełyk podczas wigilii. Najedliśmy się wtedy strachu. Jaka musi być siła tradycji, że ludzie nadal się upierają przy rybach?