fot. Marcin Krupa
Reklama

Jedynie krowa nie zmienia poglądów – ale prędkość, z jaką politycy zmieniają swoje, czasami wprawia w zakłopotanie. Marcin Krupa, prezydent Katowic, podczas wyborów deklarował chęć budowy stadionu. – Uważam, że budowa stadionu powinna leżeć w większości na karbach miasta. Oczywiście próby pozyskania inwestorów do budowy też należy rozpatrzyć – mówił na łamach Infokatowice.pl w listopadzie. W wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” 5 grudnia stwierdził, że będzie szukał prywatnego inwestora, który odciąży miasto w zakresie finansowania tego przedsięwzięcia. Dla kibiców oznacza to jedno – szanse na stadion są coraz mniejsze, a wybudowanie obiektu przez prywatnego inwestora można włożyć między bajki.

Stadion w Katowicach był jednym z tematów, który przewijał się w trakcie listopadowych wyborów samorządowych. Żaden z kandydatów nie chciał antagonizować kibiców i nikt oficjalnie nie powiedział, że stadionu dla GieKsy nie będzie. Obecna deklaracja Krupy, o ile w ogóle nie zamyka możliwości budowy stadionu, to przynajmniej odkłada go na następne kilka lat. Szans na budowę stadionu przez prywatnego inwestora nie ma, bo firmy działają w celu osiągnięcia zysku. Takiego stadion GieKsy na pewno nie przyniesie, a będzie generował dodatkowe obciążenia dla właściciela obiektu. Mówimy tutaj o wydatkach liczonych w milionach złotych.

Reklama

O partnerstwie publiczno-prywatnym także nie ma co nawet myśleć. Ten model był już testowany w Łodzi. Z projektu budowy wraz z miastem wycofały się trzy prywatne firmy, właśnie z powodu kosztów utrzymywania 18 tysięcznego obiektu dla Widzewa Łódź. Zresztą sam Marcin Krupa powiedział, że bez zmiany przepisów partnerstwo publiczno-prywatne raczej działać nie może.

Tyski model, czyli patologiczne obciążanie miasta wydatkami na sport profesjonalny

Znakomitym przykładem patologicznej relacji sportu profesjonalnego i miasta jest przykład Tychów. Prezydent Andrzej Dziuba – wielki fan sportu, zwłaszcza piłki nożnej – powołał do życia spółkę Tyski Sport. Ta przejęła piłkę nożną, hokej i koszykówkę w mieście. Pierwsze trzy lata działalności spółki to około 18 mln złotych straty, które były też minimalizowane dotacjami z miasta. Spółka w imieniu gminy Tychy buduje również stadion przy ul. Edukacji, który ma być gotowy w połowie 2015 roku. Stadion na 15 tys. miejsc będzie kosztował niecałe 130 mln złotych. Co ciekawe, powstaje w środku osiedla, a z projektu budowy usunięto parking podziemny, który podnosił koszty o jakieś 30 mln złotych.

Tyski stadion, nazywany też przekornie pomnikiem dla prezydenta, wypełniony po brzegi w najbliższym czasie nie będzie, bo na mecze GKS Tychy jeździ średnio 300-400 osób, a nawet gdyby 15 tys. osób wybrało się na mecz, to prawdopodobnie sparaliżują całe miasto. Nie sztuką jest wybudować stadion, sztuką jest go utrzymać. Utrzymanie tego tyskiego rocznie ma kosztować około 8 mln złotych. Z czego 2,5 mln to amortyzacja, drugie tyle podatek od gruntu, a sama działalność stadionu to wydatek rzędu 3 mln złotych.

W Tychach, pomimo niezdrowej sytuacji jaką jest przekazywanie tak dużych środków na sport profesjonalny, wiedzą, że budowa stadionu nie poprawi gry GKS-u Tychy. Dlatego w akcie ostatniej desperacji ściągnięto do drużyny Tomasza Hajto, który został głównym szkoleniowcem, a w raz z nim zmienił się cały sztab szkoleniowy. To oni mają uratować tyską drużynę przed spadkiem do drugiej ligi. W Katowicach nie jest tak źle. Drużynie spadek nie grozi, podobnie jak ekstraklasa. Zresztą wizje ekstraklasy jako ratunku dla drużyny, zwłaszcza tego finansowego, są mocno przesadzone. Gdyby tak było, to drużyny grające w najwyższej lidze raczej by problemów finansowych nie miały. Przykład Cracovii czy Górnika Zabrze pokazuje coś innego.

Życie na garnuszku gminy jest łatwiejsze

Prawda dla drużyn żyjących na garnuszku gminy jest bolesna. Gdyby nie siła kibiców, to kluby już dawno byłyby zamknięte. To jest problem polityczny dla włodarzy – nie tylko Katowic, ale innych miast, gdzie zdecydowano się ponosić ciężar utrzymywania drużyn z miejskiej kasy. Dla klubów jest to dobre, bo czy się stoi czy się leży, czy wyniki są czy ich nie ma, to pieniądze co miesiąc spływają na konto. Inaczej jest w przypadku prywatnych właścicieli drużyn. Tam pieniądze na konto nie zawsze trafiają na czas, co też mobilizuje do gry. Inną sprawą jest to, czy każde miasto musi mieć swoją drużynę w najwyższych ligach? Czy każde musi mieć nowoczesny stadion?

Prawda jest też taka, że im kibice bardziej narobią problemów władzy, tym większe szanse mają na realizację swojego postulatu. W Katowicach już się zaczęła walka o obiekt sportowy z prawdziwego zdarzenia. Na facebooku powstał profil Stadion Dla Katowic, który polubiło ponad 14 tys. osób. W mieście rozlepiane są plakaty promujące ideę budowy stadionu dla GieKSy. Kilka wizyt kibiców na sesjach Rady Miasta, na komisjach, kilka protestów przed magistratem i być może prezydent Krupa odnajdzie w sobie chęć budowy stadionu z prawdziwego zdarzenia. Pytanie tylko czy to dobre dla miasta?

Reklama

2 KOMENTARZE

  1. Marcin Krupa nigdy nie deklarował podczas kampanii że chce budować stadion, wręcz odwrotnie był przeciw budowie. Dopiero po wygranych wyborach zaczął mówić że stadion dla Katowic i owszem ale w partnerstwie publiczno prywatnym. Autor nie douczony i stronniczy.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
23 − 13 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.