W Katowicach ruszyły kontrole dronem. W końcu mamy już sezon grzewczy. Straż Miejska sprawdza czym palimy w piecach i kominkach. W tym celu wykorzystywany jest wynajęty przez miasto dron, który bada skład tego, co wydobywa się z naszych kominów.
– Dron przemieszczając się mierzy stężenie pyłów zawieszonych PM10 i PM2,5. Po namierzeniu miejsca emisji podejrzanego dymu pojazd zawisa w chmurze i za pomocą specjalnej rurki zasysającej pobiera próbki do badania. Zainstalowane czujniki błyskawicznie określają zawartość formaldehydu i cyjanowodoru. Ich obecność świadczy o tym, że w danym miejscu dochodzi do spalania plastiku – informuje Jacek Pytel z katowickiej straży miejskiej.
Gdy wykryte zostaną substancje niepożądane, to wtedy do akcji wkraczają strażnicy miejscy, którzy kontrolują piec. Mieszkańcy mają obowiązek udostępnić pomieszczenia kotłowni i składu opału.
Na miejscu funkcjonariusze mogą też pobrać próbki do badań.
„Nosacz 2”
Firma Flytronic, która obsługuje drona wprowadziła w tym roku nowe rozwiązanie – system „Nosacz 2”.
– Dzięki automatycznej analizie substancji, operator i strażnicy miejscy otrzymują natychmiastową estymację składu paliwa –tłumaczy Zbigniew Gorol z firmy Flytronic WB Group. Nowe rozwiązanie nie waży dużo, więc dron może latać dłużej i sprawdzić więcej kominów. – Każdy patrol w okolicy może zostać wyposażony w indywidualną stację odbiorczą wyświetlającą gromadzone informacje w czasie rzeczywistym – dodaje.
W skrócie, system „Nosacz 2” ma znacznie ułatwić typowanie kominów, które trują.
Jak informowaliśmy kilka miesięcy temu, miasto w tym roku zamierza korzystać z usług drona przez 15 dni. Katowice zapłacą za to w sumie 37 tys. zł.
W 2018 roku dron skontrolował 60 kominów na terenie Katowic. Strażnicy miejscy wytypowali do dalszego sprawdzenia 15 gospodarstw, w których wykryli i potwierdzili spalanie odpadów. W 6 przypadkach strażnicy nałożyli mandaty karne, w 4 zastosowali pouczenia, tyle samo razy zwrócili uwagę, a w 1 przypadku wystąpili z wnioskiem o ukaranie do sądu.