Reklama

W ostatnich latach z drzew i trawników w Katowicach ogołocono ogromną część śródmieścia. Problem niekontrolowanej likwidacji zieleni miejskiej przy okazji każdej możliwej inwestycji nie jest jednostkowy, lecz pokazuje wieloletni trend: miastu zieleń może nie być na rękę. Czy pojedyncze, skromne przykłady jej odtworzenia w rejonie nowego katowickiego rynku, stanowią zaprzeczenie tej tezy czy może wyjątek potwierdzający regułę?

Na ul. Mariackiej stała się tylko symbolicznym dodatkiem do przestrzeni miejskiej i może właśnie dlatego wydatki na jej ratowanie pozwoliłyby ukwiecić małą dzielnicę. Przy ul. 3 Maja nie przewidziano dla niej zbyt dużo miejsca, pod społecznym naciskiem posadzono ją w donicach, tłumacząc to brakiem możliwości modyfikacji projektu budowlanego. Na ul. Kościuszki, choć była uwzględniona przy przebudowie, dla odmiany zmieniono projekt budowlany i pozbyto się jej niczym intruza, ponownie skazując jej szczątkową obecność na wieczne potępienie w donicach. Nie przetrwała próby czasu na ul. Stawowej, Staromiejskiej i Mickiewicza. Zniknęła z ul. Warszawskiej, ze sporej części Al. Korfantego, ul. Skargi oraz wielu innych rejonów dworca kolejowego, reszty śródmieścia, jak i poszczególnych dzielnic, jak chociażby Szopienic. W śródmieściu Katowic zaginęła zieleń miejska – ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszony jest o niezwłoczny kontakt z redakcją.

Reklama

Czy miasto się jej wstydzi, czy, niczym skarb, ze strachu przed przyjezdnymi chowa ją również przed samymi mieszkańcami? Może przeszkadza decydentom, stanowiąc niemożliwą do obejścia przeszkodę na drodze do realizacji najdrobniejszych miejskich inwestycji? Czy jest intruzem, szkodnikiem, który nocami, gdy nikt nie patrzy, wykrada prąd prosto z tramwajowej trakcji, wyżera asfalt i z czystej pomsty lub zawiści niszczy granitową posadzkę? Na próżno możemy zadawać pytania, wciąż te same, na próżno mnożyć przykłady społecznego sprzeciwu wobec likwidacji zieleni miejskiej.

Zbyteczne zdają się argumenty, że zieleni chcemy tu, gdzie żyjemy a nie gdzieś tam daleko i że posadzenie kilkuletniego, szczepionego drzewka ozdobnego za kilkudziesięcioletni klon nie stanowi żadnej kompensacji przyrodniczej. Każda kolejna zapowiedź miejskiej inwestycji rodzi obawy o to, że następny fragment Katowic ogołocony zostanie z szaty roślinnej a mieszkańcom zabroni się prawa do przyjaznej przestrzeni publicznej. I tylko szkoda, że przy tej okazji mało kto próbuje dostrzec, że wobec kolejnych skarg i protestów mieszkańców, wydawałoby się pora najwyższa, dla odmiany, zrobić coś społecznie oczekiwanego – wreszcie uszanować zieleń, niejednokrotnie znacznie starszą niż decydenci aprobujący jej likwidację?

Na co komu zieleń w mieście

Aż się prosi, by w temacie podejścia włodarzy miasta względem zieleni miejskiej, lub też wobec mieszkańców Katowic, zastosować zapożyczoną z medycyny zasadę: Przede wszystkim nie szkodzić. Niestety, w tym przypadku ci, którym zarówno względy estetyczne jak i funkcjonalne leżą na sercu, zazwyczaj z góry znajdują się na straconej pozycji, jako że o planowanych wycinkach lub działaniach podejmowanych przez magistrat dowiadują się post factum, gdy jedyne kroki możliwe do podjęcia prowadzą do działań, jakie można by śmiało nazwać desperackimi. Choć w Katowicach raczej mało kto postanowi przykuć się do drzewa, przynajmniej na więcej niż kilka minut.  A przecież zieleń miejska nie służy miastu jedynie poprzez sam fakt jej obecności. Pomaga oczyścić powietrze i chroni przed hałasem, czy też ostrym słońcem i efektem miejskiej wyspy ciepła, sprawiającym, że w okresach intensywnego nasłonecznienia, średnia temperatura w mieście jest zdecydowanie bliższa warunkom komfortowym. Bardziej niż ludzie, odczuwają to wszystkie zwierzaki. Latem trawa i drzewa przynoszą ochłodę czworonogom, przez większą część roku dają schronienie lub siedlisko dla setek gatunków roślin i zwierząt, stanowiąc fundament tzw. bioróżnorodności w ekosystemie miejskim. Nieposprzątane pozostałości po czworonogach, choć jednakowoż niemile widziane, tak dla przechodnia jak i służb odpowiedzialnych za czystość, są łaskawsze do eliminacji, gdy trafiają na trawnik a nie porowatą, granitową posadzkę.

Można zatem śmiało powiedzieć, że drzewa i krzewy, trawniki i klomby są jednym z tych najprostszych elementów składających się na dobrą, przyjazną przestrzeń publiczną. Pod warunkiem jednak, że trawnik jest osadzony w posadzce, że rośliny inne niż kwiatowe również i że drzewom pozwolimy dotrwać czasów, w których ich cień faktycznie pozwoli schronić się komuś przed upałem. Nie można akceptować prób zamieniania wartościowej zieleni miejskiej kilkoma skarłowaciałymi roślinkami w kilkukrotnie większych od nich donicach i powodem bynajmniej nie jest to, że bez armii podlewaczy w każde lato usychać będzie znaczna część nowej szaty roślinnej miasta. Zieleń jest nieodłącznym elementem miasta, w którym chcemy żyć i funkcjonować.

Ruszajmy na miasto szukać zieleni

Miejska zieleń – wciąż ostało się jej dużo, czy może jest jej tylko niewiele? Nie sposób znaleźć odpowiedź na tak postawione pytanie bez porządnego spaceru po swojej dzielnicy i po odnawianym śródmieściu Katowic. I może lepiej, że tak postawione pytanie wymaga indywidualnej odpowiedzi, poprzedzonej spacerami: jeśli zieleń w Katowicach nie jest zagrożona, za to powszechna a do tego dostępna w otoczeniu naszych domów, szkół i miejsc pracy a nie hen daleko na końcu miasta, gdzie dojazd, dla odmiany, zajmuje godzinę a komunikacja miejska nie dociera wcale, spacerowanie teraz pomoże zobaczyć miasto w jednym z najpiękniejszych okresów w roku – jesienią, gdy przykurzoną szarość wreszcie przyćmiewa mozaika miliona kolorów natury. Spacerujmy zatem, szukając w Katowicach zieleni, która w wielu przed laty pięknych miejscach zaginęła, choć jeszcze nie bez śladu. Jeśli bowiem pozbywamy się jej z centrum, kiedyś przyjdzie nam roztaczać przed wnukami opowieści, niemal legendy o tym, jak zielone niegdyś były Katowice. A nasze wnuki będą patrzyły na stare fotografie z nie mniejszym zachwytem i rumieńcem na policzkach  jak my, podziwiając piękne pocztówki i wspaniałe rozlewisko Rawy w samym centrum miasta.

Reklama

8 KOMENTARZE

  1. Katowice sa smutne, moloch zamiast dworca, w srodku zero roslin. Pracownicy nie maja gdzie stawiac rowerow. Miasto betonu I pseudo rynek z menelami na lawkach. Mariacka to siedlisko brudu I urynoterapii. Ale za to jaki p.r. Mieszkam tu lata i tak brzydko jeszce nie bylo. Postawcie jeszcze jeden moloszek z tymi samymi sklepami…a drzewa ? Po co…

  2. Kto pamięta jak w maju pachniały Katowice kwitnącymi akacjami, i to w samym centrum? Resztki tej obsady pozostały np na Dąbrówki czy Jordana. Przed 10 laty był trend do obsadzania Katowic platanami jak np na Sokolskiej, szkoda że bez kontynuacji.

  3. Jak to zaginęła? A ten „gustowny” plastykowo-trawiasty dywan leżący na rynku przed Skarbkiem to co? Przecież spod warstwy brudu gdzieniegdzie prześwituje jeszcze trochę zielonego.

  4. To prawda, uważam,że zieleń jest umyślnie niszczona od wielu już lat. Zwróćcie uwagę, że nawet jeżeli drzewa są posadzone to są tak zabetonowane, że nie mają szans na przeżycie. Jak już umrą to nigdy już nie dosadzają nowych. To jest celowe działanie – na pewno!!! Każdy głupi wie, że rośliny potrzebują wody. Nasze miasto jest dla mieszkańców nieprzyjazne po prostu, ale nasi włodarze mieszkają tam gdzie jest zieleń i nie ma galerii i marketów więc mają nas w d….!!! Ale, ale podobno Katowice są w perwszej dziesiątce pod wzgędem ilości zieleni. ale to chyba chodzi tylko o kolor…?

  5. Z centrum pozbyli się zieleni, zabetonowali co się da i teraz zaczynają panoszyć się w innych dzielnicach… Chcą wycinać lasy bo z Bażantowa nie ma dogodnego dojazdu do nowej galerii, która niebawem zacznie rosnąć… Bo przecież nie ma gdzie w Katowicach robić zakupów… Same łąki i lasy po horyzont…
    Nic naturalnego nie pozostanie dla naszych dzieci, wnuków….

  6. To jest skandal z brakiem tych drzew…a ponoć Katowice chcą utożsamiać z miastem ogrodów i zieleni……..Miasto jest przed remontem ulicy Mickiewicza powinni zedrzeć ten czarny asfalt zrobić ciąg pieszy i zrobić ze dwie aleje drzew i to nie w donicach….bo do donicy to ja sobie mogę kwiatki włożyć na balkonie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
30 − 18 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.