Protestowali przeciwko zabudowie Burowca. Teraz przesłuchuje ich policja, chodzi o aktywistów z „Zielonego Burowca”, którzy mocno protestowali zarówno w sieci, na sesji Rady Miasta Katowice, a także przed Urzędem Miasta Katowice. Mówili wprost o „patodeweloperce”, a do radnych, którzy przegłosowali zgodę na zabudowę ulicy Mroźnej krzyczeli” „hańba”.
W maju tego roku radni przegłosowali zgodę na budowę obiektów mieszkalnych w katowickiej dzielnicy Burowiec. Chodzi o inwestycję przy ulicy Mroźnej, gdzie powstanie 48 domków jednorodzinnych, inwestycję w trybie „lex deweloper” będzie realizować Grupa Pietrzak. Chwilę wcześniej, przed feralnym głosowaniem doszło do protestu przed Urzędem Miasta Katowice. „Radni bezradni”, „Katowice dla mieszkańców” – krzyczało kilkadziesiąt osób przed gmachem magistratu.
W trakcie posiedzenia radnych na sesji, również było gorąco. Mieszkańcy głośno manifestowali swoje niezadowolenie. „Hańba” – krzyczeli, grozili też prezydentowi wywiezieniem na taczce. „Pato prezydent” – ktoś zawołał, inny dodał: „nieudolny prezydent musi odejść”. Choć Marcin Krupa nie był obecny na sesji Rady Miasta Katowice.
Uwagi trafiły na policję
W między czasie do miasta trafiło 535 negatywnych uwag do planów dewelopera.
„Społecznicy rozdawali na ulicach miasta blankiety oraz umieścili gotowy wzór pisma internecie – każdy mógł pobrać blankiet, podpisać i wysłać do Urzędu Miasta. W krótkim czasie wpłynęło 535 wypełnionych blankietów. Urząd starannie weryfikował nadawców (Brawo Wy!;) i łącznie 5 (słownie: pięć) osób zaprzeczyło, że takie blankiety wysłało (pewnie po 2 miesiącach nie pamiętały?). I to w sprawie tych 5 (słownie: pięciu) zgłoszeń Prezydent dokonał doniesienia do Prokuratury” – czytamy w komunikacie w mediach społecznościowych Zielonego Burowca.
Policja wezwała w charakterze świadków dwie osoby związane z Zielonym Burowcem. M.in. Magdalenę Sklorz, z którą udało nam się porozmawiać.
„Wszczęto postępowanie, kto podrobił ich podpisy, kto miał ich dane” – mówi nam Sklorz odnośnie postępowania policji dotyczącego 5 zgłoszonych uwag do Urzędu Miasta Katowice. „Na policji nam mówiono, że trzy osoby stwierdziły, że jednak mogły to podpisać i mogły zapomnieć o tej sprawie, dwie osoby się nie przyznają. Twierdzą, że ich dane były użyte, a to nie oni podpisywali” – dodaje.
Aktywiści czują się szykanowani przez miasto.
„Tak się czujemy, czemu nas powołano (na świadków – red.), ja się czułam jakbym ja w jakiś sposób podrobiła te podpisy, tym bardziej, że my nie zbieraliśmy tych podpisów. Każdy, kto to wysyłał, wysyłał samodzielnie, czy zanosił do Urzędu Miasta” – dodaje.
O sprawę zapytaliśmy w Urzędzie Miasta Katowice, a odpowiedzi do tej pory nie otrzymaliśmy, pomimo kilku prób jej uzyskania. Pytaliśmy m.in. czy intencją miasta było nękanie aktywistów oraz czy przesłuchano już w tej sprawie władze miasta.