Gehenna mieszkańca Katowic trwa. 9 lat jest uwięziony w mieszkaniu przez kilka schodów, za toaletę służą mu dwie miski i zlew, światło słoneczne to rarytas, który jest dla niego osiągalny może raz do roku i to na kilka minut. W tym roku opuścił mieszkanie raz, zabrany przez pogotowie. To rzeczywistość człowieka po wylewie w Katowicach, ze sparaliżowaną prawą stroną ciała, przykutego do wózka inwalidzkiego, całkowicie zależnego od coraz bardziej schorowanej żony. Na razie na mieszkanie od miasta, które umożliwiłoby mu wydostanie się na zewnątrz, nie ma co liczyć.
Państwo Żłobińscy – Tomasz i Bogusława to mieszkańcy katowickiego Załęża. Od miasta dostali lokal socjalny i ich życie dalekie jest od bajek Disneya. Najpierw zaczęło się od utraty pracy w Chemii Katowice, w której oboje pracowali, następnie przyszły problemy finansowe. Dalej zmiana lokalu komunalnego na socjalny, rosnące długi i choroby. Najpierw pani Bogusława po zatrzymaniu krążenia wylądowała w śpiączce, następnie na wózku inwalidzkim. Opiekował się nią wtedy mąż. Gdy po rehabilitacji doszła do siebie, 5 lat później wylewu dostał pan Tomasz. To było 14 lat temu.
Nie czekają na pomoc finansową, mimo tego, że jest ciężko, ale jakoś sobie radzą. Na bieżąco regulują opłaty, choć sporo wydają na leki. Nie oczekują szczęśliwego zakończenia, bo życie nauczyło ich, że nie każdy może na nie liczyć. Cieszą się z małych rzeczy, ale tych radości maja coraz mniej.
„Ja sama ledwo co wychodzę na zewnątrz, bo on (mąż – red.) ma padaczkę lekooporną i nawet jak bierze leki to dostaje padaczki” – mówi Bogusława Żłobińska, która sama podupadła na zdrowiu. Podnoszenie męża, czy do toalety, czy na łóżko mocno odbiło się na jej zdrowiu, do tego noszenie węgla żeby ogrzać lokal ostatnio zakończyło się u niej skręceniem nogi. Okazyjnie sąsiad pomoże z zakupami, wyniesienie pana Tomasza na zewnątrz to wsparcie, na które nie mogą liczyć.
Państwo Żłobińscy starają się o zmianę lokalu od miasta. Urząd jednak dostępnego dla nich lokum nie ma.
„Lokal przy ul. Narutowicza nie spełnia warunków technicznych do trwałego przystosowania go do potrzeb osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim. Jako tymczasowe rozwiązanie KZGM zgodził się na użytkowanie schodołazu, na który wnioskujący otrzymał dotację z MOPS-u i który zakupił w 2021 roku – tłumaczy Dariusz Czapla z katowickiego magistratu.
Faktycznie państwo Żłobińscy mają schodołaz, ale nie są w stanie go użyć. Pani Bogusława nie ma tyle siły żeby go obsłużyć, pan Tomasz natomiast obawia się, że z niego spadnie.
„Ja jestem za słaba, ja po prostu się boję. A mąż tym bardziej się boi, że ja go zrzucę z tych schodów. A on jako osoba niepełnosprawna poleci na twarz. Jak ma stres to dostaje padaczki, ja nie mogę ryzykować żeby on mi padaczki dostał na tym schodołazie” – tłumaczy pani Bogusława.
Na razie jednak na lokal od miasta nie mogą liczyć.
„Przydział lokalu na zasadach ogólnych w ramach zamiany jest uwarunkowany kolejką oczekujących osób z niepełnosprawnością oraz ograniczonym zasobem odpowiednich lokali” – wyjaśnia Dariusz Czapla z katowickiego magistratu.
W przyszłym roku pan Tomasz będzie obchodził 10. lecie swojego „uwięzienia”.
może wystarczyłoby im zrobić szkolenie z korzystania ze schodołazu?
albo może wybrali zły model (są różne wersje)…
ewentualnie można by im kupić składany podjazd, który mogliby tymczasowo kłaść na schody