Katowiccy urzędnicy nie mają szczęścia do danych osobowych. W kwietniu pisaliśmy o umieszczeniu w Biuletynie Informacji Publicznej danych ponad 60 mieszkańców, którzy podpisali się pod interpelacją radnego Dariusza Łyczki. Następnie radny Marek Nowara zwrócił uwagę, że w części starszych protokołów z sesji, które znajdują się w BIP-ie informacje są słabo zanonimizowane. Wystarczy bowiem zmienić kolor czcionki w pliku „doc” żeby poznać dane osobowe mieszkańców. Tym razem pozornie urzędnikom udało się odpowiednio zabezpieczyć interpelację.
Chodzi o interpelację radnego Józefa Zawadzkiego, w sprawie zwrotu kosztów poniesionych przez mieszkańca z tytułu wymiany instalacji gazowej, w mieszkaniu na ulicy Iłłakowiczówny. W odpowiedzi wiceprezydent Bogumił Sobula zaznaczył, że mieszkaniec najpierw powinien zgłosić się do Komunalnego Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej w Katowicach o wyrażenie zgody na wykonanie prac, czego ten nie uczynił. Dlatego też, odmówiono mu zwrotu kosztów.
Odpowiedź na interpelację była tylko pozornie dobrze zanonimizowana. W dokumencie posługiwano się tylko inicjałami mieszkańca. Pełne jego dane zostały zamieszczone w sekcji „Do wiadomości”. Gdzie wymieniono do kogo skierowana została odpowiedź. Po naszej interwencji odpowiedź na interpelację została poprawiona.
– Opisywany przypadek dotyczy oczywistego niedopatrzenia ze strony pracownika, który nieprawidłowo zanonimizował dokument publikowany w BIP – mówi nam Justyna Łukasiewicz-Musiał z Urzędu Miasta Katowice. – Pracownik został pouczony o konieczności prawidłowego anonimizowania dokumentów dostępnych publicznie – przy najbliższej sposobności zostanie skierowany na szkolenie z zakresu ochrony danych osobowych – dodaje.
Obecnie urzędnicy z polecenia prezydenta sprawdzają protokoły z sesji celem wyeliminowania wpadek z udostępnianiem danych osobowych mieszkańców. Sprawdzanie dokumentów ma potrwać do końca sierpnia.
Usuwanie danych poprzez zmianę koloru czcionki… Jeżeli to miasto za niedługo się nie rozsypie, to będzie cud.