Podczas posiedzenia Komisji Transportu radni i mieszkańcy ostro skrytykowali sposób prowadzenia inwestycji kolejowych na terenie Katowic. Najwięcej emocji wzbudziły zamknięcia wiaduktów i przejazdów, które doprowadziły do paraliżu komunikacyjnego w dzielnicach południowych oraz w rejonie Mikołowskiej i Bocheńskiego. Skarżono się nie tylko na brak postępów prac, ale przede wszystkim na brak informacji ze strony PKP. Mieszkańcy mają spędzać nawet kilkadziesiąt minut w korkach, a urzędnicy nie potrafią wyjaśnić, kiedy sytuacja się poprawi.
Najwięcej uwagi poświęcono zamkniętemu wiaduktowi na ulicy Dobrego Urobku, którego przebieg prac – jak relacjonowali radni – od miesięcy wygląda tak samo. Mimo że PKP zapewnia, że harmonogram jest dotrzymywany, kierowcy i mieszkańcy nie mają wątpliwości, że realne tempo robót jest niewystarczające. Część radnych podkreślała, że na miejscu nie widać pracowników ani sprzętu, a jedynym „efektem” inwestycji są gigantyczne korki, które zaczynają się już na Bocheńskiego i Kochłowickiej.
Podobne wątpliwości padły w sprawie wiaduktu na Mikołowskiej, gdzie – jak informowali radni – od tygodni nie widać postępów. Wywołało to dyskusję o tym, czy miasto powinno żądać od PKP jasnych informacji o realnym stanie zaawansowania inwestycji, a nie ograniczać się do zapewnień o dotrzymywaniu harmonogramu.
Problemy nie tylko na drogach. Brakuje dialogu i informacji
Poważnym tematem okazał się brak współpracy między PKP a miastem w kontekście planowanych wielkich przebudów linii E30 i E65. Radni podkreślali, że miasto nie było informowane o szczegółach, mimo że zmiany dotyczą układu drogowego, w tym likwidacji kilku przejazdów kolejowych i wprowadzenia nowych rond. Wskazywano, że informacje docierają dopiero z otwartych spotkań dla mieszkańców, podczas których to właśnie oni – nie urzędnicy – zadają podstawowe pytania o przyszły układ komunikacyjny.
Najmocniej wybrzmiała krytyka dotycząca tego, że PKP nie uwzględniło w swoich planach nowych dróg zapisanych w miejscowych planach zagospodarowania, m.in. tzw. ulicy rolniczej (Sandacza). Dopiero podczas spotkań z mieszkańcami okazało się, że kolejarze nie mieli świadomości istnienia tych zapisów, co może oznaczać konieczność przeprojektowania całej dokumentacji.
Radni żądają zmian: większej przejrzystości i realnego nadzoru
W trakcie posiedzenia padły propozycje, by miasto częściej spotykało się bezpośrednio z PKP, zanim zapadną decyzje dotyczące układów drogowych, które decydują o funkcjonowaniu dzielnic. Zauważono, że w Tychach miasto było reprezentowane przez wiceprezydentów podczas spotkań dla mieszkańców, co pozwoliło odpowiadać na pytania na bieżąco. W Katowicach tego zabrakło, a mieszkańcy południowych dzielnic – jak podkreślano – mają prawo oczekiwać pełnej informacji o inwestycji, która zmieni ich codzienne życie.
Część radnych postulowała również, by miasto naciskało na PKP w sprawie terminów oraz widocznych postępów prac, zwłaszcza przy najbardziej uciążliwych zamknięciach. Wskazywano, że nawet jeśli część robót dotyczy instalacji podziemnych i nie jest widoczna „gołym okiem”, PKP powinno rzetelnie informować o zakresie i tempie realizacji, aby uniknąć spekulacji i narastającej frustracji mieszkańców.
Co dalej?
Komisja zapowiedziała, że będzie wracać do tematu inwestycji kolejowych przy każdej okazji. Radni podkreślili, że zarówno planowane przebudowy linii kolejowych, jak i trwające remonty wiaduktów wymagają znacznie lepszej komunikacji między PKP a miastem. Zapowiedziano też, że oczekują od spółki szczegółowych informacji o harmonogramie, etapach prac i wszelkich planowanych zmianach w organizacji ruchu.
Wspólnym wnioskiem radnych było to, że inwestycje kolejowe są konieczne, ale ich prowadzenie nie może odbywać się kosztem komunikacyjnej drożności południowych dzielnic i bez czytelnego dialogu z mieszkańcami.




































