Reklama

Ulica Mariacka projektowana na centrum nocnego życia Katowic stała się centrum taniego alkoholu. Lansowany koncept Mariackiej, jako soczewki skupiającej kulturę i rozrywkę całych Katowic lub nawet całej aglomeracji, zaczyna ulatniać się powoli jak ciepła wódka.

Mariacka wczoraj i dziś

Reklama

Dziś trudno przypomnieć sobie wygląd ulicy Mariackiej sprzed wielkiej metamorfozy. Odważny projekt przekształcenia przeciętnej ulicy w reprezentatywny deptak miasta mający skupiać wokół siebie kulturowo-rozrywkowe życie Katowic wydawał się mrzonką. Gdy w 2008 na Mariackiej ruszyły pierwsze prace wiele osób wieściło niepowodzenie, oskarżano o marnowanie publicznych pieniędzy. Po ukończeniu remontu wydawało się, że przeciwnicy konceptu mieli racje. Wygląd ulicy zmienił się nie do poznania, lecz była ona martwa. Powstał reprezentacyjny deptak, którego nikt nie odwiedzał. I nagle coś drgnęło, w 2010 swoje podwoje otworzyła Lorneta z Meduzą, za jej przykładem poszli inni, pojawili się także ludzie. Projekt deptaku Mariacka uzyskał swą masę krytyczną i rozpoczęła się reakcja łańcuchowa, swoista imprezowo-rozrywkowa synteza, która trwa do dziś. Jednak na jak długo wystarczy paliwa temu projektowi? Wiara w stworzenie pierwszego na świecie perpetuum mobile, które raz wprawione w ruch, będzie wciąż i nieprzerwanie działać wydaje się odrobinę naiwne. Mariacka czerpie swoją energię z pewnego źródła, spróbujmy zatem zdefiniować to źródło i wejrzeć w rysującą się przyszłość ulicy.

Aby jednak właściwie zrozumieć sukces Mariackiej należy przypomnieć sobie rozrywkowy krajobraz Katowic sprzed kilku lat. Co widzimy? Na imprezowej mapie miasta dominuje pustka i apatia, pojedyncze restauracje, puby czy kluby w obrębie śródmieścia nie tworzą spójnego organizmu, są rozrzuconymi enklawami nocnego życia. A przez swoją izolację bardziej zniechęcają niż kuszą do ich odwiedzenia. W Katowicach panuje otępienie i pasywność, brak nowych miejsc, wszystko jak w zaklętym kręgu obraca się wokół tych samych adresów. Katowiczanin odwiedzający Kraków czuje się jak mieszkaniec gorszego miasta. Rozbawiony i rozentuzjazmowany tłum przelewający się wte i wewte przez krakowski rynek zapiera dech w piersiach. Pojawia się zazdrość i niezrozumienie, padają pytania dlaczego Katowice nie potrafią wytworzyć podobnej atmosfery. I nagle pojawia się Mariacka, dobrze określony adres, jedna ulica zapełniająca się pubami i restauracjami, ulica pełna ludzi. Pęka tama frustracji młodych Katowiczan, deptak zalewa odurzony nowością tłum, który swoją masą niewerbalnie kusi i zachęca nowoprzybyłych do przyłączenia się. Po raz pierwszy czujemy, że nawet w tych smutnych Katowicach możliwe jest wytworzenie tak pozytywnej energii.

Jednak z biegiem czasu, gdy nowość została zastąpiona codziennością, a sama ulica spowszedniała, oczom bywalców poczęły ukazywać się wszystkie niedociągnięcia i niedoróbki projektu Mariacka. Część osób zdała sobie sprawę, że wprawdzie miejsce jest, ale co z tego, jeśli nie ma do niego jak dojechać. Gdy Mariacka czarowała jeszcze świeżością pewne niedogodności komunikacyjne były do zaakceptowania. Odczekanie na przystanku godziny lub dwóch, aż ociężałe cielsko KZK GOP-u wypluje zza bram swoich zajezdni pierwsze autobusy, było przyjmowane bez zająknięcia. Lecz ekscytacja unikatową ulicą Mariacką już przeminęła. Kiedy jeszcze w okresie letnim można zdobyć się na akt odstania na przystanku rzeczonej godziny, to przez pozostałe miesiące mało kto decyduje się na ten krok. Co prawda istnieją jeszcze taksówki, ale z powodu ceny dostępne są one tylko dla Katowiczan. Wskutek czego w okresie nie-letnim Mariacka pustoszeje, choć może to i lepiej, bo infrastruktura gastronomiczna pozbawiona ogródków nie jest w stanie obsłużyć wszystkich gości.

Tutaj dochodzimy do drugiego zarzutu podnoszonego przez częstszych lub rzadszych bywalców Mariackiej. Monotematyczność ulicy zaczyna powoli męczyć. Flagowym produktem Mariackiej stała się wódka za cztery złote, piwo za pięć, i zakąska za osiem. I na tym oferta ulicy się kończy. Mariacka z miejsca, które miało być celem weekendowych wypraw, stała się jedynie przystankiem, gdzie za dość przystępną cenę można przygotować się na dalszą drogę. Około godziny dwunastej nagle ulica zaczyna pustoszeć, znalezienie wolnego miejsca w ogródku nie stanowi już problemu, a i kolejki przy barach wydają się jakieś mniejsze. Na miejscu zostają tylko ci, którzy zdecydowali się spędzić piątkową lub sobotnią noc na dysputach przy kuflu piwa lub kieliszku wódki. I to też ci szczęśliwcy, którzy należą do grupy osób dobrze „skomunikowanych” z miejscem zamieszkania. Niestety Mariacka nie rozpieszcza też miłośników clubbing-u. Trzy kluby wydają się zbyt ubogą ofertą jak na rozrywkowe centrum stolicy Śląska. Na Mariackiej nie znajdziemy także niczego, co zawierałoby w sobie chociaż krztynę ukierunkowania, próby przemycenia specyficznego klimatu lub charakteru danego miejsca. Można zrozumieć brak lokalu dedykowanego muzyce: flamenco chill, synthrock lub country. Ale pustka w obszarze dobrego rock-u, jazz-u lub blues-a zastanawia.

Mariacka pozostawiona sama sobie

Podsumowując, paliwem Mariackiej była jej świeżość, która niestety minęła. Osiągnięty pęd mógłby zostać utrzymany dzięki nieprzerwanemu dopływowi nowych gości, którzy jednak musieliby pojawiać się w każdy weekend. Tutaj na przeszkodzie stoi fatalna komunikacja i brak specyfiki miejsca, w którym każdy znalazłby coś dla siebie. Czy za płaskość oferty Mariackiej można winić restauratorów? Wydaję się, że nie. Aby pozwolić sobie na ekstrawagancje w postaci unikalności trzeba działać na bardzo szerokim rynku. Gdyby istniała możliwość zarobku, biznes już dawno zwietrzyłby taką sposobność. Najwidoczniej 300 tys. miasto, jakim są Katowice, to zbyt mały rynek. Jednak czy potencjał całej aglomeracji, liczącej przeszło 2 mln mieszkańców, to też zbyt mało? Dla porównania Krakowowi i Wrocławowi daleko do przekroczenia miliona mieszkańców.

Tutaj trafiamy jednak na twarde stanowisko KZK GOP-u. – Komunikacja nocna w zupełności zabezpiecza potrzeby przemieszczania się w godzinach nocnych – tłumaczy rzecznik KZK GOP-u Anna Koteras. – Założenia budżetowe nie zakładają uruchomienia kolejnych połączeń, natomiast z analizy przeprowadzonych badań „napełnień” wynika, że obecnie połączenia te wykorzystywane są w sposób optymalny – dodaje.

Przyjrzyjmy się zatem, jak w praktyce wygląda „optymalny” rozkład proponowany przez związek. Według najnowszego rozkładu nasz przewoźnik oferuje jedynie 10 linii, które mogłyby rozwieźć gości Mariackiej po pozostałych miastach aglomeracji. Spośród nich tylko 3 linie kursują co godzinę, częstotliwość pozostałych waha się pomiędzy 90 a 120 minutami. Mieszkańcy Mikołowa mogą natomiast liczyć tylko na jeden autobus odjeżdżający o godzinie 1:10. Dodatkowo autobusy nie dojeżdżają w najgęściej zaludnione części miast. Linia 908N kończy swój kurs w centrum Sosnowca, więc przykładowo mieszkańcy Zagórza skazani są na dłuższy spacer.

Czy taka paleta połączeń jest rzeczywiście optymalna? Pamiętajmy, że wciąż mówimy o 2 mln aglomeracji, czyli dziesiątkach tysięcy osób, które mogłyby korzystać z komunikacji nocnej. Czy utworzenie regularnych połączeń, dedykowanych ulicy Mariackiej, których częstotliwość wynosiłaby 20-30 minut, lecz które kursowałyby jedynie w piątki i soboty jest aż tak ekstrawaganckim pomysłem? Z pewnością nie! Przykłady płynące z innych miast wojewódzkich pokazują, że wprowadzanie tego typu udogodnień zwraca się miastu z nawiązką.

Reklama

4 KOMENTARZE

  1. Uważam, że teksty o „końcu Mariackiej” są przesadzone. Ulica jako miejsce do spotkania się ze znajomymi przy piwie i wódce nadaje się dobrze i zawsze będzie na to zapotrzebowanie. Czy trzeba tam większej oferty, np. klubów z muzyką/dyskotek? Ostatnio powstało miejsce do tańczenia w jednym z podwórek. Ale większość takich miejsc jest w innych częściach centrum, nie oddalonych aż tak bardzo od Mariackiej. Jesienią i zimą rzeczywiście jest gorzej z frekwencją z powodu braku ogródków, przedsiębiorcy chcieli stawiać specjalne ogródki ocieplane/oszkolone, ale władze miasta się niestety nie zgodziły. I w zupełności zgadzam się w kwestii komunikacji, bo choć teraz i tak jest lepiej niż kiedyś (bo jakieś linie w ogóle są), to wciąż wiele osób jest skazanych na taksówki lub jazdę autobusem w większym ścisku niż w godzinach szczytu. A do tego przesiadki i zbyt rzadka częstotliwość kursowania. Gdyby łatwiej można było się wydostać z Katowic, z pewnością więcej osób by tam przyjeżdżało na nocne imprezowanie.

  2. Czytam i oczom nie wierzę…Coś mi się wydaje, że autor Mariacką zna jedynie z nazwy, bo to co wypisuje w artykule to bzdury, od tytułu rozpoczynając.
    Ulica ma swój klimat, fajną atmosferę, której przez wiele lat brakowało. Knajp jest sporo, takich gdzie piwo jest za 5 zł i takich droższych też. Dzięki temu każdy może wybrać lokal na miarę swoich oczekiwań i możliwości. Dzieje się sporo, bo oprócz imprez są też koncerty i happeningi.
    Nareszcie jest gdzie wyjść ze znajomymi czy rodziną, bo jest też kilka restauracji w których można dobrze zjeść.
    A kwestie dojazdu? Błagam…Wokół pełno parkingów, świetny na całej długości Tylnej Mariackiej, no i autobusy, tramwaje…W końcu to samo centrum.
    Smutne, że zamiast promować i szukać dobrych stron, nie wiadomo po co dołujecie, pisząc w mało subtelny sposób, kompletną nieprawdę.

    • Bzdury piszesz. Klimat? Gdzie w kałuży krwi czy w zapijaczonych drechach? Bez przesady tam się pojawia też element…. Autobusem wrócić to masakra, a zaparkować to można przy samej Mariackiej jak chcesz mieć obity samochód. Niestety studenci nie mają zazwyczaj aut. Ja dojeżdżam z Mikołowa do Katowic i jest to horror wrócić w nocy

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
1 + 20 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.