Grupa ludzi przy budynku przemysłowym
foto: Grażyna Skrzypkowska
Reklama

 

Była już Doktórka od familoków Magdaleny Majcher, były Klachy z Koszutki Barbary Romer-Kukulskiej, spacery po osiedlach robotniczych zwieńczone publikacją Familoki Kamila Iwanickiego. Michał Bulsa — katowicki historyk i archiwista — o Śląsku pisze od lat. Do mikrowypraw powstały już trzy tomy Spacerowników po Katowicach Barbary Zygmańskiej i Piotra Fuglewicza.

Czy więc nastała moda na ten region? Taka teza padła w rozmowach na tegorocznych Katowickich Targach Książki, od Magdaleny Majcher właśnie. Podczas spotkania autorskiego zwracała uwagę, jak trudno było o wydawanie takich książek wcześniej. Fabuła Freli, tak jak i innych jej powieści osadzona jest w Katowicach.

Skąd miałaby się ta moda wziąć? Za pierwszego „winowajcę” odblokowania rynku książki na śląskość wskazuje się na Zbigniewa Rokitę. Jego Kajś — autobiograficzna, a jednak napisana lekkim piórem — podbiła serca wielu czytelników. Otworzyła regionalne tajemnice na świat: zaciekawiła, poruszyła, zmotywowała do wygrzebania z czeluści komód i szuflad starych zdjęć, pamiątek i rodzinnych historii. Ponieważ każda rodzina ma swoją opowieść. I wreszcie można ją opowiedzieć światu, a przede wszystkim sobie.

Dawniej Śląsk kojarzył się głównie z przemysłem i ciężką pracą. Bywał szary i brzydki. Cóż tu było opowiadać, skoro każdy dzień sprowadzał się do czekania, czy ojciec, mąż albo syn wróci cały i zdrów spod ziemi? Tu ołowica i potajemnie wykonywane badania krwi szopienickich dzieci przez Jolantę Wadowską-Król. Gdzie indziej PRL-owskie bloki z trzepakami, rowerowniami, zsypami i wózkowniami — kto notabene wie jeszcze, co to takiego? Albo skromne ceglane kamienice z przydomowymi ogródkami, kapliczki… A język śląski? Kto chciał się nim wtedy publicznie posługiwać?

Ta odległa już czasowo perspektywa budzi ciekawość i nostalgię. Dowodem mogą być spacery prowadzone przez Kamila Iwanickiego albo duet od Spacerowników — Barbara Zygmańska i Piotr Fuglewicz. Przychodzą na nie tłumy. Bywa, że spacer po takim osiedlu robotniczym przypomina kolumnę pieszą. A oprowadzanie po konkretnych osiedlach w Tychach, organizowane cyklicznie przez miejskie muzeum? Tu także zainteresowanie jest wielkie. Ludzi interesują stare kamienice, historia ulic, założenia urbanistyczne, industrialne obiekty a czasem po prostu szukają własnych wspomnień.

O duchologii — między innymi na Śląsku — opowiada Olga Drenda. Podobno kiedyś nieźle pogoniła grupę podczas spaceru w ramach World Urban Forum. Zbioru opowieści doczekały się nawet katowickie lasy murckowskie, a całkiem aktualnej monografii dzielnica Dąbrówka Mała w Katowicach. Były to projekty wybrane w głosowaniu przez samych mieszkańców w ramach budżetu obywatelskiego! Z grup w mediach społecznościowych, takich jak Śląsk jest Śliczny albo The Familoks, Hasioks and Chlywiks, korzystają dziesiątki tysięcy użytkowników, dzieląc się Śląskiem takim, jakim sami go widzą. To już nie jakiś trend, czy moda. To opowieść. Opowieść, która wyszła z komód i szuflad. Wydobywa się z wypowiedzianych głośno wspomnień i tajemnic. Choć mimo wszystko od czegoś trzeba było zacząć, by dojść do tego magicznego Kajś.

Może więc nie o modę i jakieś efekty specjalne tu chodzi — tylko o to, że Śląsk wreszcie mówi swoim głosem, a reszta świata wreszcie chce o nim posłuchać.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.