Wodny Park Tychy / fot. InfoKatowice.pl
Reklama

W Wodnym Parku Tychy nie ma tłumów, są za to niebezpieczne zdarzenia jak choćby urazy głowy. Do tego jedna osoba już zapowiedziała pozew przeciwko nowo otwartej inwestycji. Korzystający narzekają też na brak możliwości porozumienia się z ratownikami, którzy mają nie mówić po polsku.

Od otwarcia czyli 30 kwietnia do 6 maja aż 4 razy w Wodnym Parku Tychy pojawiało się pogotowie. Klienci zgłaszali urazy głowy, kończyn i stłuczenia, był też przypadek alergii skórnej u kilkuletniego dziecka uczulonego na solankę.

Reklama

Najwięcej osób skarżyło się na tzw. „Cebulę”, to zjeżdżalnia, na której rozwija się duże prędkości. To właśnie na niej 3 maja głowę rozbił sobie 10-letni chłopczyk, który następnie był szyty w Katowicach-Ligocie.

– Zaraz powiadomiłam ratownika ale pan nie rozumiał co mówię do niego, dopiero jak zobaczył że leci krew pokazał gdzie mamy iść okazało się, że głowa jest rozcięta, została opatrzona, pani kierownik kazała wezwać pogotowie – mówi matka chłopca, która chce zachować anonimowość. Nie może dochodzić roszczeń od parku wodnego, bo ze zjeżdżalni mogą korzystać dzieci od 13 roku życia.

– Każda zjeżdżalnia ma określony próg wiekowy uprawniający do korzystania z niej. Dzieci do lat 13 mogą korzystać z Wodnego parku tylko pod opieką dorosłych – tłumaczy Michał Łyczak z Wodnego Parku Tychy. – Dzieci nie posiadają ze sobą wewnątrz obiektu legitymacji szkolnej i to rodzice decydują o możliwości korzystania z poszczególnych zjeżdżalni – dodaje.

Ratownicy z Ukrainy

Na profilu Facebookowym Wodnego Parku Tychy oraz rozmawiający z nami poszkodowani, zaznaczali, że jest problem w porozumieniu się z ratownikami. 30 kwietnia głowę rozbiła sobie tam 22-letnia studentka, Małgorzata (nazwisko do wiadomości redakcji).

– Uderzenie było na tyle mocne że chłopak z którym byłam zawołał pomoc medyczną, na początku byłam splątana, ciężko było złapać ze mną sensowny kontakt. Pomoc medyczna zajęła się mną, dała lodu. Z racji tego że ból nie ustępował zdecydowaliśmy się wezwać karetkę. W szpitalu wykonano mi tomografie, nie wykazało krwiaka więc wypuszczono mnie do domu. Lekarz powiedział że mam mocne stłuczenia głowy i muszę prowadzić oszczędzający tryb życia – mówi poszkodowana i zaznacza, że wcześniej przed zjazdem czytała regulamin i się do niego zastosowała.

– Ratownicy są obcokrajowcami, podchodzi się do nich prosząc o jakąkolwiek pomoc po wypadku, a oni nic nie rozumieją więc nie potrafią pomóc – dodaje.

W Wodnym Parku Tychy dominują ratownicy z Ukrainy.

– Wszyscy Ukraińcy uczą się polskiego, aby móc jak najlepiej komunikować się z gośćmi Wodnego Parku Tychy. Niektórzy z nich mówią już płynnie po polsku – zaznaczają w Wodnym Parku Tychy.

Będzie pozew

Po wizycie w tyskim aquaparku kolejne dni na L4 spędziła Sasha Stetsiuk, która zapowiada pozew przeciwko obiektowi.

– W parku wodnym w Tychach byłam 1 maja, akurat na majówkę, którą później spędziłam w kołnierzu i z mocnymi lekami – mówi. – Przeczytałam oczywiście regulamin zjeżdżalni, zanim zjechałam, oraz miałam poprawną pozycje. Zjeżdżalnia Cebula, z resztą, nie należała do trudnych. Bardzo szybko nabrałam dużą prędkość, co mnie zaczęło niepokoić jeszcze w samej rurze i kilka sekund później wyleciałam do leja (cebuli) i w tym momencie uderzyłam się całym swoim ciężarem o głowę – relacjonuje Sasha Stetsiuk. – Po wyjściu z basenu powiedziałam siedzącemu obok ratownikowi, że ze zjeżdżalnią zdecydowanie jest coś nie tak, że bardzo mocno uderzyłam się głową. Na co ratownik absolutnie nie zareagował, a tylko wzruszył ramionami… dopiero później się zorientowałam, że on po prostu nie mówi po polsku – podkreśla klientka parku wodnego.

Stetsiuk poszła do domu, nie wzywano do niej pogotowia, ale głowa bolała ją przez całą noc. Następnego dnia, gdy zaczęło się jej kręcić w głowie, a szyja boleć, udała się na izbę przyjęć.

– Miałam zrobioną tomografie, po czym wyszło że mam stłuczenie głowy i skręcony dolny odcinek kręgosłupa. Później byłam też prywatnie u fizjoterapeuty. Od tego czasu jestem na L4 – mówi Stetsiuk.

W Wodnym Parku Tychy podkreślają natomiast, że „Cebula” jest bezpieczna, podobnie inne zjeżdzalnie.

– Każdego dnia przed rozpoczęciem korzystania ze zjeżdżalni przez klientów najpierw sprawdzają je i dopuszczają do korzystania ratownicy. Zjeżdżalnie są dobrze przygotowane i nie wymagają dodatkowych zabezpieczeń. Osoby, które korzystają z nich zgodnie z zasadami i regulaminem nie skarżą się na jakiekolwiek stłuczenia czy otarcia – mówi Michał Łyczak rzecznik prasowy inwestycji.

Tłumów nie ma

Wodny Park Tychy kosztował 112 mln zł, roczne utrzymanie obiektu to około 16-17 mln zł. Aquapark zbudowało miasto Tychy za pośrednictwem swojej spółki – Regionalnego Centrum Gospodarki Wodno-Ściekowej.

Co ciekawe, obiekt wcale nie przeżywał do tej pory oblężenia. W ciągu godziny park wodny jest w stanie obsłużyć 1200 osób, pierwszego dnia w sumie odwiedziło go 1100 osób. Od otwarcia 30 kwietnia do niedzieli 6 maja Wodny Park Tychy odwiedziło ponad 12,5 tys. osób. Najwięcej ludzi było 3 maja, ponad 2,5 tys. osób.

Mieszkańcy Katowic odwiedzili Wodny Park Tychy

Kosztował 112 mln zł #Katowice #Tychy

Opublikowany przez infoKatowice.pl 28 kwietnia 2018

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
14 + 12 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.