Miasto nie będzie zmieniać nazwy filii Miejskiego Domu Kultury „Koszutka” w Dębie, o co wnioskowali mieszkańcy i radni z Wełnowca.
W roku 2014 uroczyście otwarto nowy gmach Miejskiego Domu Kultury „Koszutka” przy ul. Krzyżowej 1. Obiekt otrzymał nazwę „Miejski Dom Kultury Koszutka” – filia „Dąb”. Już wtedy rozpoczęła się dyskusja nad tym, czy filia nie powinna nosić innej nazwy.
Mieszkańcy Wełnowca wnioskowali o zmianę nazwy na filię „Dąb-Wełnowiec”. W tej sprawie w styczniu wspólną interpelację złożyli również radni Rady Miasta Katowice – Marek Nowara i Maciej Biskupski (pisaliśmy o tym tutaj). 3 marca br. wiceprezydent miasta Marzena Szuba lakonicznie poinformowała, że nie przewiduje zmiany nazwy Miejskiego Domu Kultury „Koszutka” – filia Dąb, a placówka ta skierowana jest zarówno do mieszkańców dzielnicy Dąb jak i sąsiednich dzielnic, w tym Wełnowca. W informacji od pani wiceprezydent nie zawarto konkretnych powodów takiej decyzji.
Koszutka jest i pozostanie najmniejszą dzielnicą Katowic. Nikt przy zdrowych zmysłach nie ma u nas ambicji imperialistycznych, nie żąda „dostępu do morza” i anektowania innych dzielnic! MDK Koszutka jest de facto tylko jeden: na Grażyńskiego 47. Ten na Krzyżowej bezwzględnie powinien nazywać się „Dąb” lub „Wełnowiec”. Każdy, kto ma trochę społecznego wyczucia, doskonale o tym wie.
Najwyraźniej nie ma tego wyczucia urzędująca p. wiceprezydent. Po pierwsze blokuje inicjatywę ponad podziałami autorstwa Macieja Biskupskiego i Marka Nowary. Po drugie, w przypadku tego pierwszego, pokazuje po raz kolejny, jak wielka jest arogancja obecnej władzy wobec SWOICH WŁASNYCH RADNYCH. No i ostatnia sprawa: wiceprezydent Szuba daje się po raz kolejny poznać jako urzędnik „z klapkami”, beznamiętnie wykonujący przepisy, przybijający pieczątkę i wracający do domowego zacisza. W jej przypadku do Gliwic. Tak skonstruowana władza Katowic to hybryda, która zjada swój własny ogon. Dla działaczy społecznych to paradoksalnie dobra wiadomość.