Ruch Autonomii Śląska (RAŚ) robi krok w tył, aby iść do przodu. Organizacja chce powalczyć o głosy mieszkańców, nie tylko na poziomie Sejmiku, ale także w radach gmin i dzielnic. Jeszcze kilka lat temu RAŚ miał swoją reprezentację w Radzie Miasta Katowice, a wcześniej w radach dzielnic. Celem końcowym jest oczywiście Sejmik Województwa Śląskiego.
„Ruch Autonomii Śląska znalazł się, jeżeli nie w impasie, to na pewno w kryzysie i szukamy pomysłu na siebie” – mówi Jerzy Gorzelik z RAŚ. „Ta katastrofalna decyzja, którą podjęliśmy w 2018 roku, żeby wycofać się z rywalizacji wyborczej na rzecz Śląskiej Partii Regionalnej, ona mści się do dziś. Nie udało nam się odbić w ostatnich wyborach samorządowych z różnych względów” – dodaje.
Według Gorzelika RAŚ nie było w stanie wyjść z dołka, w którym się znalazło. „Zrobiliśmy zbyt mało między jednymi a drugimi wyborami samorządowymi. Samo odkurzenie szyldu Ruchu Autonomii Śląska po prostu nie wystarczyło” – podkreśla.
Zdaniem lidera RAŚ, wyborcy uznali, że postulaty RAŚ mogą być realizowane przez inne partie polityczne – jak choćby kwestia języka regionalnego czy mniejszości etnicznej. „Wyborcy uznali, że przegrywamy tutaj skutecznością” – mówił w rozmowie z InfoKatowice.pl.
Według lidera RAŚ istnieje przestrzeń dla niezależnego od ogólnopolskich partii ugrupowania regionalnego. RAŚ musi jednak być bardziej kreatywne i więcej pracować, żeby być obecne w debacie na poziomie regionalnym, nie tylko przy okazji Marszu Autonomii Śląska czy Marszu na Zgodę (ku pamięci Ślązaków dotkniętych komunistycznymi represjami).
Działalność RAŚ ma też wykraczać poza rejon polityki, organizacja ma być bardziej obecne w przestrzeni społecznej i kulturalnej naszego regionu. „Zasadniczo wiemy, co trzeba zrobić, ale trzeba to jeszcze zrobić” – mówi Gorzelik.
