GieKSa pokonała w Sosnowcu Zagłębie aż 7:2, choć po pierwszej tercji niespodziewanie przegrywała 0:1.
Katowiczanie dominowali na lodzie od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego, choć już tradycyjnie w tym sezonie długu razili nieskutecznością i po dwudziestu minutach niespodziewanie przegrywali, po golu straconym w osłabieniu, który padł po ewidentnym błędzie Simbocha. Druga tercja to jednak popis podopiecznych trenera Andrieja Parfionowa, którzy strzelili aż pięć bramek, nie tracąc żadnej. Sygnał do ataku dał w 22 min. Rohtla, a później po dwa trafienia dołożyli Fraszko i Krężołek.
W trzeciej odsłonie Trójkolorowi wyraźnie odpuścili, pomimo tego udało mi się jednak jeszcze dwa razy zaskoczyć Portera. Na początku tercji świetnym strzałem popisał się Franssila, a w końcówce wynik spotkania ustalił Stoklasa. Gospodarzom udało się odpowiedzieć jednym golem i ostatecznie GieKSa wygrała z najsłabszą drużyną Polskiej Hokej Ligi 7:2.
Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice 2:7 (1:0, 0:5, 1:2)
Bramki: Bombardier, Rybczik – Rohtla, Fraszko (2), Krężołek (2), Franssila, Stoklasa
Zagłębie Sosnowiec: Porter (Czernik) – Leckovs, Jakobsons, Nikiforow, Dubinin, Baszirow – Naróg, Kozłowski, Bombardier, Sikora, Rybczyk – Sirojeżkin, Khoperia, Bernacki, Kulas, Smal – Domogała, Luszniak, Stojek, Blanik, Rzekanowski
GKS Katowice: Simboch (Miarka) – Kruczek, Wajda, Stoklasa, Pasiut, Fraszko – Andersons, Paszek, Michalski, Starzyński, Nahunko – Franssila, Krawczyk, Krężołek, Rohtla, Wanat – Schmidt, Zieliński, Skrodziuk, Mularczyk, Adamus