Miasto do jutra pyta o duże podwyżki za żłobki. Konsultacje społeczne, które nie mają sensu przeprowadza właśnie magistrat. Podwyżki, które dotyczą bezpośrednio mieszkańców, konsultowane są z organizacjami pozarządowymi i innymi podmiotami prowadzącymi działalność pożytku publicznego. Efekt? Nikt w konsultacjach nie bierze udziału.
No prawie nikt, głos zabrał jeden z mieszkańców.
„Dzień dobry, czy szanowny Prezydent Miasta Katowice jest także zainteresowany opiniami mieszkańców naszego miasta czy tylko opiniami przedstawicieli organizacji pozarządowych i innych podmiotów prowadzących działalność pożytku publicznego? W końcu organizacje i podmioty dzieci nie posiadają i nie one będą ponosiły koszta ujęte w uchwale” – napisał jeden z mieszkańców.
„Kara za pracę”
Przypomnijmy o co chodzi. Obecnie katowickie żłobki mają 949 miejsc dostępnych dla dzieci. Stawka za opiekę nad dzieckiem wynosi 150 zł – ta opłata nie była zmieniana od 2011 roku.
Miasto chce uzależnić opłatę za żłobek od dochodów rodziny – dobrze zarabiasz, płacisz więcej.
„Dla rodzin z najniższymi dochodami – do 1100 zł netto na osobę – chcemy utrzymać aktualnie obowiązującą stawkę opłaty za pobyt w wysokości 150 zł, a dla pozostałych osób wprowadzić dwa progi dochodowe. Dla rodzin o dochodzie na jednego członka rodziny do 1700 zł netto opłata wyniesie 250 zł, a powyżej tej kwoty – 400 zł” – mówi Małgorzata Moryń-Trzęsimiech, naczelnik wydziału polityki społecznej.
Konsultacje żeby były
Konsultacje przeprowadzane są na Platformie Konsultacji Społecznych (pks.katowice.eu). na podstawie uchwały z 2014 roku. Oczywiście, że mieszkańcy chcieli się wypowiedzieć w sprawie lub zabrać głos w dyskusji. Sprawa była szeroko komentowana w sieci.
Przewodniczący Rady Miasta Katowice, Maciej Biskupski próbował wyjaśniać skąd proponowane podwyżki na swoim profilu facebookowym. Biskupski wyjaśniał, że miasto do każdego dziecka w Żłobku Miejskim dopłaca 1,5 tys. zł i że chce tworzyć nowe miejsca dla dzieci.
„Nie ma jak wprowadzić kary za pracę. Takimi idiotycznymi pomysłami zostaje okradany przez miasto” – skwitował jego post jeden z mieszkańców.
„Czyli najbardziej „po tyłku” dostaną rodziny zarabiające ok 3k z jednym dzieckiem. Niby zachęcamy młode małżeństwa do posiadania potomstwa ale jednak tak żeby nie miały zbyt łatwo” – podsumował inny mieszkaniec.
Na naszym profilu Facebookowym też mieszkańcy na zmianach proponowanych przez miasto nie zostawili suchej nitki.