Miasto Katowice nie wie kiedy Centrum Przesiadkowe Sądowa zacznie działać na pełnych obrotach. Obiekt ma pełnić rolę Międzynarodowego Dworca Autobusowego i być może w końcu będzie, ale kiedy będzie w pełni wykorzystywany – tego nikt nie wie. Wiadomo natomiast, że miasto nie zapłaciło nic za podstawienie autobusów, które pełniły rolę atrap w trakcie konferencji prezydenta Katowic. A ostatnio nowy obiekt wart 66 mln zł odwiedziły tysiące osób – pomimo tego, że autobusy jeżdżą tam delikatnie mówiąc rzadko.
Na razie obiekt przy ulicy Sądowej, który ma być częścią czegoś co miasto nazywa „rewolucją transportową” jest zazwyczaj pusty. Stopniowo, prawdopodobnie będzie jeździło stamtąd coraz to więcej autobusów.
„Umowy na korzystanie z Centrum Przesiadkowego Sądowa pełniącego rolę Międzynarodowego Dworca Autobusowego ma 10 przewoźników, w tym dwóch międzynarodowych, dodatkowo 17 kolejnych ma już uzgodnione rozkłady jazdy i oczekuje na niezależne od Urzędu Miasta Katowice zezwolenia” – wyjaśnia nam Ewa Lipka, rzecznik Urzędu Miasta Katowice.
Dlaczego miasto nie ściągnęło większej ilości przewoźników, jeszcze przed otwarciem dworca? Jak tłumaczy urząd, nic się nie dało zrobić.
„Miasto Katowice nie realizuje przewozów więc nie mogło zabezpieczyć przewoźników na moment otwarcia, a przeniesienie się prywatnych podmiotów jest uzależnione, jak już wspominałam, od uzyskania zewnętrznych zgód, zezwoleń oraz uregulowania dotychczasowych umów, na które nie mamy wpływu” – wyjaśnia Ewa Lipka.
Inwestycja, po której głównie hula wiatr może się pochwalić dużą liczbą odwiedzających w październiku. Nawet kilka tysięcy osób przeszło w jej rejonie w trakcie jednego z marszy protestacyjnych w mieście.
„Znakomicie oświetla drogę” – mówił nam jeden z protestujących. To nie pierwsza i pewnie nie ostatnia kpina z centrum przesiadkowego. Ostatnio pojawił się nawet animowany mem z katowicką inwestycją, a jeden z mieszkańców zachwalał nowy dworzec jako doskonały do jazdy na rolkach.
W końcu dużo wolnej przestrzeni, a i obiekt dobrze doświetlony.
