Po dwóch tygodniach przerwy spowodowanej pandemią hokeiści GieKSy w końcu wyszli na lód i zasłużenie pokonali GKS Tychy 4:1.
Pierwsza tercja toczyła się w sennym tempie. Obie drużyny rzadko zagrażały bramce rywala, głównie skupiając się na obronie. W 8 min. na ławkę kar powędrował Rohtla, co skrzętnie wykorzystali tyszanie, którzy wyszli na prowadzenie po dokładnej akcji, którą wykończył Szczechura. Po tym golu dalej na lodzie działo się niewiele, ale katowiczanie w 17 min. zdołali wyrównać, po precyzyjnym strzale Starzyńskiego.
Druga odsłona była znaczenie ciekawsza, szczególnie za sprawą gospodarzy, którzy już w 23 min. mogli objąć prowadzenie, ale strzał Wanata wylądował na słupku. Co nie udało się Wanatowi, w 28 min. dokonał Krężołek, który z bliskiej odległości umieścił krążek w siatce Lewartowskiego. W kolejnych minutach nadal przeważali podopieczni trenera Piotra Sarnika, którzy dążyli do zdobycia trzeciej bramki. W 36 min., grając w przewadze, tyskiego golkipera pokonał Fraszko i po dwóch tercjach GieKSa prowadziła z mistrzami Polski 3:1.
W trzeciej części zdecydowaną przewagę na lodzie posiadali goście. Gospodarze jednak nie tylko umiejętnie się bronili, ale próbowali także kontratakować. Jedna z takich akcji zakończyła się w 46 min. ponownym trafieniem Fraszki. Choć przyjezdni do końca szukali sposobów na pokonanie Simbocha, słowacki bramkarz nie dał się już jednak zaskoczyć i GieKSa zasłużenie pokonała GKS Tychy 4:1, rewanżując się za porażkę w pierwszej rundzie 2:5.
GKS Katowice – GKS Tychy 4:1 (1:1, 2:0, 1:0)
Bramki: Starzyński, Krężołek, Fraszko (2)
GKS Katowice: Simboch (Miarka) – Wajda, Paszek, Stoklasa, Rohtla, Michalski – Andersons, Zieliński, Łopuski, Starzyński, Wanat – Kruczek, Krawczyk, Fraszko, Pasiut, Krężołek oraz Skrodziuk, Mularczyk, Adamus.
GKS Tychy: Lewartowski (Murray) – Havlik, Ciura, Gościński, Komorski, Jeziorski – Kasperek, Kotlorz, Dupuy, Galant, Marzec – Bizacki, Seed, Szczechura, Cichy, Mroczkowski – Kogut, Witecki, Krzyżek, Rzeszutko, Gruźla.