Policjanci potrzebowali ponad godziny żeby dotrzeć przed dworzec w Katowicach. Do dziecka, które miało leżeć na betonie na placu Marii i Lecha Kaczyńskich (wcześniej Szewczyka). Teraz trwa wyjaśnienie przyczyn tak długiego czasu oczekiwania na interwencję.
To efekt publikacji Gazety Wyborczej, która opisała sprawę kobiety wzywającej pomoc na plac przed dworcem PKP w Katowicach. W grupie odurzonych osób miało się znajdować leżące na ziemi dziecko – miało około 1,5 roku, spało bose na betonie. Kobieta dzwoniła o godzinie 21.29 – ponad godzinę trzeba było czekać na patrol.
Ostatecznie matka dziecka okazała się trzeźwa, nie było podstaw do ukarania, ale teraz Komenda Wojewódzka Policji sprawdza przyczyny tak długiego oczekiwania na patrol. Przypomnijmy, tuż obok na ulicy Stawowej znajduje się posterunek.
– W związku z sygnałem, który pojawił się w mediach dotyczącym wydłużonego czasu oczekiwania na podjęcie interwencji przez policjantów z Katowic informujemy, że Komendant Wojewódzki Policji w Katowicach zlecił przeprowadzenie w tej sprawie czynności wyjaśniających. Wydział Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach ustala szczegółowe okoliczności. Osobom zgłaszającym dziękujemy za czujność. Zapewniamy, że kwestia związana z czasem reakcji służb zostanie dokładnie zbadana – poinformowała śląska policja.
Oj tam ja dzwoniłem ostatnio to nie przyjechali wcale. Powinna podziękować….buhha
Pewnie zaparkowali pod ziemią a potem stali pod schodami ruchomymi i czekali aż ruszą. W ońcu się nie doczekali i poszli pieszo