Pracownicy MZUiM okradli miasto na 18 tys. zł. Pieniądze za parkowanie trafiły do kieszeni jednego z dwójki – biorących udział w procederze – pracowników Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów w Katowicach. W sumie chodzi o 18 tys. zł, które miały trafić do kasy miasta. Akt oskarżenia w tej sprawie trafił do sądu.
Prokuratura oskarżyła kasjerkę i jednego z kierowników działu MZUiM. To właśnie mężczyzna miał przywłaszczyć sobie 18 tys. zł. Kasjerka w toku śledztwa przyznała się do winy i stwierdziła, że w obawie przed utratą pracy pomogła swojemu szefowi. Kradzież miała miejsce w 2013 roku.
– Mężczyzna oskarżony został o przywłaszczenie pieniędzy pobieranych za parkowanie na terenie Katowic, przekroczenie uprawnień jako funkcjonariusz publiczny i działanie na szkodę interesu publicznego oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentacji urzędu – zaniżanie kwoty opłaty na dowodach wpłaty. Kobieta oskarżona natomiast została o udzielenie pomocy temu oskarżonemu do przywłaszczania pieniędzy, przekroczenie uprawnień jako funkcjonariusz publiczny i działanie na szkodę interesu publicznego oraz poświadczenia nieprawdy w dokumentacji urzędu – zaniżanie kwoty opłaty na dowodach wpłaty – wyjaśnia Marta Zawada-Dybek z Prokuratury Okręgowej w Katowicach.
Kierowcy płacili więcej, do urzędu trafiało mniej
Działanie na szkodę przed wszystkim miasta Katowice trwało przez cały 2013 rok. MZUiM wydawał bilety do parkowania, które składały się z dwóch części – jedną otrzymywał kierowca, druga trafiała do urzędu.
– Jak ustalono w śledztwie część kierowców, którzy nie dokonali opłaty parkingowej na miejscu i otrzymali upomnienie, dokonywała opłat w samej siedzibie MZUiM. Oskarżona – była kasjerka, na polecenie drugiego oskarżonego w biletach parkingowych poświadczała nieprawdę tj. wpisywała inną kwotę w części przeznaczonej dla kierującego a inną – zaniżoną – w części rejestrowanej w urzędzie – wyjaśnia prokuratura.
Zebrane dowody wskazują na to, że różnicę kwot tj. 18 tys. zł przywłaszczał sobie kierownik. W sumie sytuacja miała miejsce w stosunku do 51 osób płacących za parkowanie.
Kasjerka przyznała się do winy i złożyła obszerne wyjaśnienia. Stwierdziła, że dopuściła się czynu na polecenie przełożonego i bojąc się zwolnienia z pracy. Złożyła wniosek o wydanie wobec niej wyroku skazującego bez przeprowadzenia rozprawy i wymierzenie kary 2 lat pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres dwóch lat.
Jej były już szef nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. W sumie grozi mu 8 lat pozbawienia wolności.