Reklama

W połowie sierpnia magistrat zabrał środki będące w dyspozycji rad jednostek pomocniczych. Decyzja Wiceprezydenta Krzysztofa Mikuły wydana w imieniu Prezydenta Marcina Krupy wywołała falę sprzeciwu, która nie ustępuje do dzisiaj. Czemu Budżet Obywatelski, choć mający wielkie znaczenie, nie może zastąpić systematycznej pracy mieszkańców w ramach rad jednostek pomocniczych? – pisze Dawid Ślusarczyk

Prezydent Marcin Krupa, choć mógł i powinien podjąć temat finansowania rad zaczynając od wypracowanych przed rokiem rozwiązań i spotkania z przedstawicielami rad, zdecydował się na ogłoszenie arbitralnej decyzji i to w najgorszym możliwym momencie, jaki można sobie wyobrazić – w czasie, w którym prace nad zaangażowaniem środków na rok kolejny w dzielnicach w większości rad były na ukończeniu, dając mieszkańcom Katowic sygnał, że dla włodarzy Katowic nie są partnerami do rozmowy nawet o ich własnych dzielnicach. Krótkie pismo Wiceprezydenta Mikuły podsumować można jednym sformułowaniem: od teraz narzędziem rozwoju dzielnic ma stać się Budżet Obywatelski. Cały szkopuł w tym, że włodarze Katowic nigdy nie uczestniczyli w Budżecie Obywatelskim w charakterze wnioskodawców i jego procedurę znają jedynie w teorii – gdyby więc chcieli stosować obowiązujące przy niej zasady do realizacji inwestycji i przedsięwzięć w Katowicach, nie byliby w stanie przeprowadzić sprawnie żadnej inwestycji. Sam Budżet Obywatelski nie jest odpowiedzią na faktyczne plany rozwojowe dzielnic, i to niezależnie od tego, w jakim kierunku ewoluować będzie procedura.

Reklama

Po pierwsze, Budżet Obywatelski ma charakter spontaniczny, w którym kluczowy dla partycypacji element – dialog społeczny – wcale nie występuje. Zamiast trwającej pełny rok rozmowy o rozwoju dzielnicy, proces przygotowania inwestycji zostaje skrócony do sprintu w ledwie 45 dni i pozbawiony tego, co jest największą wartością dodaną aktywności społecznej: wspólnego, integrującego mieszkańców poszukiwania najlepszego rozwiązania problemu. Proste skrzyżowanie można przebudować na kilka sposobów, a każdy ma wpływ na bezpieczeństwo, hałas, ciągi komunikacyjne dla pieszych i zmotoryzowanych czy zieleń miejską. Czy Prezydent Katowic udzieli gwarancji, że pierwszy sposób przebudowy danego terenu, który przyjdzie do głowy wnioskodawcy, zawsze będzie tym najbardziej optymalnym i nie pogorszy komfortu życia mieszkańców? Przeznaczając na Budżet Obywatelski 20 mln zł rocznie nie możemy sobie pozwolić na realizację nieprzemyślanych społecznie inwestycji!

Po drugie, Budżet Obywatelski nie pozwala zmieniać zakresu inwestycji. Jeśli we wniosku znajdzie się zapis o budowie 200 m2 chodnika szerokości 2 metrów, a ostatecznie będzie potrzebne 210 m2, brakująca część nie powstanie i to nawet, jeśli w projekcie pozostaną na nią środki. Gdy wniosek będzie zawierać zapis o posadowieniu 10 ławek, nie można ich zamienić na 15 siedzisk i to nawet wtedy, gdy takie rozwiązanie w toku prac okaże się zdecydowanie lepsze. Na drugim biegunie mamy inwestycje miejskie, w których modyfikacje i zmiany zakresów są chlebem powszednim – pewna doza elastyczności jest niezbędna do prawidłowej realizacji inwestycji. Magistrat może to potwierdzić w prosty sposób – prezentując wykaz licznych, choć niejednokrotnie drobnych zmian, jakie wpłynęły i stale wpływają na wygląd nowego katowickiego rynku.

Po trzecie, Budżet Obywatelski jest procesem niemożliwym do koordynacji w skali kolejnych edycji. Mieszkańcy jednej dzielnicy mogą w tym samym roku zgłosić budowę 6 placów zabaw, a „konkurencja o głosy” sprawi, że równie dobrze realizowane mogą być wszystkie lub żaden z nich. W kolejnym roku, wszystkie środki dostępne w dzielnicy może „pozyskać” spółdzielnia, która w Budżecie dostrzeże dodatkowe źródło finansowania przebudowy infrastruktury drogowej. Czy Prezydent w takiej sytuacji zagwarantuje dodatkowe środki na faktyczny rozwój dzielnicy? Włodarzom Katowic zdaje się umykać szalenie istotny fakt, iż wielkość środków na inwestycje w dzielnicach nie jest ważniejsza od przedmiotu i znaczenia inwestycji. Nie chodzi bowiem o to, by w dzielnicach wydać miliony na niekoniecznie najważniejsze przedsięwzięcia, ale o sfinansowanie faktycznie niezbędnych i oczekiwanych społecznie działań. Czy Prezydent, lepiej od dzielnicowych rad, wie jakie działania  dotyczą potrzeb, a jakie są koncertem życzeń?

Brak możliwości koordynowania działań tworzy kolejny, czwarty już problem: jedna inwestycja może przekreślić dużo większe plany i zamierzenia, np. rozwoju połączeń międzydzielnicowych, tras i ścieżek rowerowych, organizacji sieci terenów rekreacyjnych. Dzisiaj Budżet Obywatelski pozwala zabudować miejscami parkingowymi zielone serce dzielnicy i wprowadzić ruch samochodów w środek osiedla. Czy Prezydent Katowic weźmie na siebie ciężar odpowiedzialności za inwestycje, które blokują przyszły rozwój dzielnicy? Czy w sytuacji konfliktu społecznego nowy plac zabaw zostanie rozebrany, aby zrobić miejsce dla ciągu rowerowego, biegnącego przez całą dzielnicę – lub odwrotnie? Na podstawie jakich kryteriów podjęta zostanie ta decyzja?

Po piąte i szóste: w procedurze BO brakuje nie tylko możliwości odwołania od uznaniowych decyzji magistratu m.in. przy weryfikacji wniosków, które to decyzje w jednych dzielnicach pozwalają na coś, czego nie dopuszczają w innych (np. monitoring lub budowa fontanny), a pomysły decydentów traktowane są na równi z planami miasta. Brakuje także możliwości zgłoszenia sprzeciwu wobec projektów w sytuacji konfliktu społecznego, np. wtedy, gdy przydrożny pas zieleni przy domkach z garażami ma być zamieniony w dodatkowy parking lub gdy na drodze pozwalającej skrócić trasę do sklepów stanie ogrodzony plac zabaw. Jeśli dopuścimy do tego, by tak Katowice, jak i wszystkie dzielnice z osobna, rozwijały się z pominięciem dialogu społecznego, wkrótce nasze otoczenie wypełni się konfliktami sąsiedzkimi i zacznie wyglądać, jak strefa pełna losowo dobranych inwestycji i realizacji zachcianek zaproponowanych w dążeniu do wykorzystania środków lub zagospodarowania pustej działki, zgodnie z myślą: „Co mogło by tu powstać?”, a nie „Czego potrzeba żyjącym tu mieszkańcom?”.

Ironiczne jest, że to Prezydent Marcin Krupa zarzucił radom jednostek pomocniczych rozdawnictwo, choć dotąd nie podparł swoich zarzutów żadnym przykładem i nie wskazał dlaczego wszystkie rady muszą solidarnie odpowiadać za błędy lub brak systemu szkoleń dla członków rad. Tymczasem to Budżet Obywatelski w dzisiejszym kształcie jest ukierunkowany na aspekt samego wykorzystania środków finansowych, nie jakości ich spożytkowania.

Po siódme: w wielu dzielnicach występuje problem braku przestrzeni, na której można by realizować przedsięwzięcia w ramach budżetu obywatelskiego. Stan własnościowy gruntów jest ogromnym utrudnieniem dla mieszkańców chociażby Dębu czy Zarzecza. Co w tej sytuacji, zdaniem włodarzy Katowic, mają zrobić mieszkańcy tych dzielnic, jeśli Budżet Obywatelski nie pozwala im na realizację nawet drobnych przedsięwzięć, bez przeszkód realizowanych w innych dzielnicach Katowic?

Po ósme, nasze dzielnice rzadko bywają jednorodne pod kątem gęstości zabudowy oraz liczby i rozmieszczenia mieszkańców, co rodzi kolejny konflikt społeczny. Idealnymi przykładami mogą być Zarzecze, Załęska Hałda, Bogucice czy Zawodzie. W praktyce, w każdej dzielnicy znajdują się społeczności, które z uwagi na małą liczebność, szeroko rozumiane wykluczenie, wiek albo inne czynniki, nie mają najmniejszych szans na zgłoszenie konkurencyjnego projektu lokalnego. Rady jednostek pomocniczych pozwalały kompensować to chociażby w przypadkach, gdzie budowa krótkiego chodnika umożliwiała kilkudziesięciu mieszkańcom miasta wojewódzkiego uniknąć brodzenia w błocie przed własnym domem. Jak Prezydent Katowic zamierza realizować potrzeby tych ludzi, jeśli magistrat tak często na podobne wnioski odpisuje „dostrzegam potrzebę, jednak nie posiadam środków”, bez określenia jakie środki i kiedy mogą być potrzebne?

Ponadto, magistrat czasem wysyła dwie różne odpowiedzi na dwa identyczne pisma składane w tej samej sprawie. Jak wobec tego mieszkańcy mają zbudować przekonanie o zasadności zgłaszania potrzeb w Urzędzie Miasta Katowice?

Po dziewiąte, dzisiejszy Budżet Obywatelski w dużej mierze pełni rolę „dodatkowej kieszeni”, z której jednostki organizacyjne miasta szczególnie chętnie próbują pozyskać środki na przedsięwzięcia o czasem wątpliwej użyteczności społecznej, np.  remonty ogrodzeń czy rozbiórki budynków. Miejska Biblioteka Publiczna w Katowicach dla niemal każdej swojej filii próbuje sięgnąć po środki Budżetu Obywatelskiego na cele, które powinny być finansowane z zupełnie innej puli środków. Jeśli Prezydent Miasta Katowice będzie pamiętał o bibliotekach przy tworzeniu budżetu Katowic na lata 2016 i 2017, Budżet Obywatelski przestanie być „ostatnią deską ratunku” na finansowanie dla jednostek organizacyjnych miasta i zacznie służyć szerszej grupie mieszkańców, zgodnie ze swoim przeznaczeniem.

Wreszcie, po dziesiąte: Urząd Miasta Katowice ma dziś gigantyczne problemy z realizacją nawet najprostszych wniosków, a procedura Budżetu Obywatelskiego jest naginana lub łamana, kiedy interesy mieszkańców mogą kolidować z pomysłami osób decyzyjnych. Wszystko to przekłada się na obraz, zgodnie z którym Budżet Obywatelski służy stworzeniu pozorów koncentracji uwagi Władz Katowic na problemach dzielnic i żyjących w nich społeczności. Za kilka lat może się okazać, że pomimo wydania w dzielnicach kilkudziesięciu milionów złotych, potrzeby mieszkańców wcale nie zostały zaspokojone, a nowo wybudowana infrastruktura zacznie się starzeć, generując koszty. I tylko należy ubolewać nad tym, że miesiąc temu katowickim radom jednostek pomocniczych odebrano narzędzia realnie pomagające w rozwoju dzielnic, zrzucając na barki ich członków zadania, jak np. związane z promocją Budżetu Obywatelskiego, jednak bez udostępnienia im jakichkolwiek narzędzi pozwalających realizować ten cel.

Budżet Obywatelski w Katowicach wymaga ogromnych zmian – jeszcze bardziej wymaga ich stosunek magistratu do społeczności lokalnych – jeśli podejście magistratu szybko się nie zmieni, określenia „partnerski” i „wykorzystywany” w społecznym odbiorze działań Urzędu Miasta Katowice mogą stać się wyjątkowo zbieżne.

Reklama

13 KOMENTARZE

  1. Na dzisiaj np. w RJP Koszutka ŻADEN z jej członków nie ma nawet 1% głosów mieszkańców. To moim zdaniem dobitnie świadczy o tym, że mieszkańcy nie dostrzegają potrzeby utrzymywania kolejnej biurokracji. Za przeproszeniem ale piaskownicę czy chodnik to chyba może załatwić radny z dzielnicy, nie potrzeba powoływać 15 członków rady do tego.

    • Frekwencja w wyborach do rad jest niska, ale patrząc na to, co było kilka lat temu, widać progres. Zresztą nie jest to żadna biurokracja i nic to nikogo nie kosztuje (poza symbolicznymi dietami dla przewodniczących). Nikt zdrowo myslący nie mówi, że jest świetnie, ale prawda jest taka, że rady stwarzają szansę budowania lokalnych społeczności i sensownego wydawania pieniędzy w dzielnicach, a BO nie.

      • Jaki progres jak nawet 1% nie ma? To są śladowe ilości, bądźmy poważni. Z tego powodu nie wolno nawet słownie jednej złotówki publicznych czyli naszych pieniędzy na to wydawać. Jedna rzecz to diety, inna koszty przeprowadzania wyborów i pewnie jeszcze kilka innych. Nie mam nic przeciwko tworzeniu lokalnych społeczności, jestem jak najbardziej za, ale RJP w obecnym kształcie są moim zdaniem do likwidacji. Chyba zresztą nie tylko moim, skoro zdecydowana większość mieszkańców się nimi nie interesuje i nie widzi sensu głosowania na to.

    • nie do końca… 15 radnych dzielnicowych głosuje uchwały (wnioski), więc jest to instrument bardziej demokratyczny niż jeden radny, który nie musi nikogo pytać o zdanie zgłaszając interpelacje. Poza tym radni miejscy wybierani są w okręgach większych niż obszar jednostki i są dzielnice nie posiadające swoich radnych.

  2. Proponuje policzyć ilu z obecnych Radnych Miasta Katowice uzyskało 1% poparcia – czy wobec tego nie ma potrzeby istnienia Rady Miasta? Liczba głosów jest tak samo adekwatna jak liczba kół w pojeździe – więcej wcale nie musi o

    Po 44 latach zniechęcania do aktywności społecznej i 26 kolejnych braku właściwej edukacji w zakresie demokracji oraz samorządności, można śmiało stwierdzić, że liczba głosujących nie ma ani ułamka takiego znaczenia jak otwartość, nastawienie na słuchanie, gotowość do nauki, do pomocy, inicjatywa własna i świadomość społeczna. A te cechy posiada zdecydowana większość znanych mi członków RJP w Koszutce.

    • Nie chodzi o szybkość ale o mandat/legitymację do zarządzania naszymi pieniędzmi, więc analogia z kołami w samochodzie nietrafiona. To raczej tak, jakby kierowca nie dostał kluczyków.
      A jak nie ma mandatu społecznego, to nie można wykonywać żadnych zadań publicznych, nawet jeśli byłyby wprost doskonale transparentne i weryfikowalne, a z tym to jak wiemy, też mamy jak stąd do marsa.
      Poza tym nie rozumiem po co mnożyć biurokrację, skoro są radni powoływani z dzielnic i nie widzę powodów dla których, za pieniądze, które im płacimy jako obywatele, nie mieli zająć się również tak prostymi zadaniami, jak wnioski w sprawie chodnika, piaskownicy, tablicy pamiątkowej itd. Przecież po to są wybierani, przez ludzi z dzielnicy i dla nich.
      Tych RJP mamy w Katowicach chyba z 10 (i podobno mają być kolejne), w każdym po 15 członków, to nam daje armię 150 osób. Liczba powala, jeśli człowiek sobie uświadomi, że Katowice to nie Nowy Jork czy Pekin.

      • więc jaki mandat ma radny miejski, który np. w Murckach zdobył ok 7 % głosów, a w dzielnicy obok (Kostuchnie) zdobył kilka głosów, a jest radnym okręgu nr 1 w którym są i Murcki i Kostuchna. Jaki ten radny ma mandat reprezentować Kostuchnę? Wg Pana interpretacji nie ma żadnego.

  3. Trzeba przyznać rację Łukaszowi, słowa kluczowe: FREKWENCJA i ŚWIADOMOŚĆ. Urzędujący prezydent Katowic nie ma poparcia nawet 25% mieszkańców. Mimo to wydaje i rozdaje według uznania grube MILIONY (budżet Katowic to półtora miliarda). Przykłady: Gieksa – 32 MLN i 15 miejsce w lidze. Mistrzostwa w Hokeju – 4 MLN. Nagrody dla urzędników: 4 MLN. Do tego dochodzą wydatki na kilku radnych miejskich z Forum Samorządowego, którzy mają status niemych klakierów, każdy z nich pobiera diety w wysokości dwa razy wyższej niż uposażenia CAŁEJ rady dzielnicy. Siedzą na dyżurach i opowiadają bajki, a decyzje, niezależnie od ich fantazji, wydaje bardzo wąska grupa urzędników. Gdyby ludzie wiedzieli, ile obecne władze UTOPIŁY i ZMARNOWAŁY publicznych pieniędzy, Krupa i koledzy już dawno wyjechaliby z Rynku 1 na taczkach. Dlatego zrobią wszystko, żeby produkcja nieświadomości trwała nadal.

    • Budżet zdaje się przechodzi przez głosowanie Rady Miasta, więc z tym zarzutem rozdawania milionów w/g uznania Prezydenta, to lekka przesada. Osobiście nie przepadam za piłką więc jak dla mnie GKS może pójść pod nóż, ale wiem, że w mieście sporo jest miłośników tej dyscypliny i klubu, więc pewnie jestem w mniejszości. Taki los.
      Co do pozostałych się nie wypowiadam, bo nie znam tych wydatków.
      Rozumiem, że skoro autor ma wiedzę o jakichś nieprawidłowościach, to już to zgłosił odpowiednim organom kontroli i upublicznił, chętnie się zapoznam.
      Łatwo jest rzucać hasła o marnowaniu, topieniu itp publicznych pieniędzy, ale potem udowodnić to dużo trudniej i okazuje się to tylko taką paplaniną na doraźne potrzeby dyskusji.

      • A gdzie tu jakiś wspólny element pomiędzy tym, co pisał Łukasz, z tym, co napisane jest powyżej? Poza tym, łatwo mówi się o nieprzydatności Rad nie wiedząc jak wiele spraw jest dzięki nim realizowane i nie uczestniczywszy w ich dyżurach lub komisjach. Zapraszamy!

  4. Rady są potrzebne, ale tylko wówczas gdy będą poważnie traktowane przez prezydenta. Póki co, niestety nic takiego nie ma miejsca w Katowicach. Najlepszy przykład to zasłanianie się Budżetem Obywatelskim w decyzji zabrania pieniędzy Radom Jednostek. Od wczoraj widzimy jakie projekty BO wygrały. Najwięcej pieniędzy dostaną biblioteki, niektóre kupią sobie nawet X-Boksa. Paranoja. Żadna z Rad Jednostek Pomocniczych nie miała nigdy tak głupich pomysłów. To niby prawo demokracji, ale przecież zaraz się okaże, że miasto specjalnie nie będzie dotowało szkół, bibliotek zostawiając mieszkańcom jedno rozwiązanie: „jak chcecie mieć, to musicie to przegłosować w BO”. To, co powinno być od dawna standardem, ( w innych miastach jest) to w „biednych” Katowicach jedynym rozwiązaniem zaczyna być BO. TRAGEDIA. Z jednej strony mówi się nam że to jest prawo demokracji, a z drugiej widzimy absolutyzm oświecony cara Krupy.

  5. Zgadzam się z tytułowym stwierdzeniem i z większością punktów przedstawionych przez autora artykułu. Myślę, że BO w Katowicach w obecnej formie jest wręcz szkodliwy dla sprawnego funkcjonowania miasta i de facto zniechęca do partycypacji zarówno mieszkańców i urzędników. Jak zauważa autor, BO jest mechanizmem praktycznie niemożliwym w koordynacji pomiędzy edycjami – to jedno, ale i jest praktycznie niemożliwy w koordynacji z planami inwestycyjnymi poszczególnych jednostek miejskich! Poza tym, wiele projektów, zgłaszanych jako projekty „obywatelskie” (np. remont chodnika etc) powinno być realizowanych w ramach podstawowej działalności tych jednostek (tj. MZUiM, KZGM, ZM itd.). Nie wspominając o tym, jak wiele projektów zgłaszają biblioteki oraz szkoły – projektów dotyczących sfinansowania absolutnie podstawowych elementów związanych z ich funkcjonowaniem (np. zakup książek).
    Zwróćcie także uwagę, że również w powyższym tekście oraz w dyskusji, traktujemy BO jako narzędzie stricte do realizacji inwestycji infrastrukturalnych i to często dużych projektów infrastrukturalnych… gdzieś zupełnie uleciały projekty miękkie – społeczne… a szkoda.
    Podsumowując. Uruchomiono jedno narzędzie tj Rady Jednostek Pomocniczych, ale nie za bardzo wiedziano co z nimi robić. Uruchomiono kolejne narzędzie tj Budżet Obywatelski, ale w ogóle nie zastanowiono się nad tym po co, jak i z kim. Teraz próbuje się te dwa narzędzia ze sobą skleić i jeszcze dodać do panującego chaosu… nic dobrego raczej z tego nie wyjdzie. Uważam że odebranie pieniędzy RJP to błąd, podobnie jak uważam za błąd funkcjonowanie BO w obecnej formie. Pozdrawiam

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
29 + 15 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.