Reklama

Kontynuujemy cykl wywiadów przeprowadzonych przez Szymona Koska na ArtJarmaku w Katowicach-Nikiszowcu. Dzisiaj prezentujemy rozmowę z szefową Grupy Janowskiej. To grupa malarzy-amatorów założona w 1946 roku w Janowie, od 2000 roku siedzibą Grupy jest Miejski Dom Kultury „Szopienice-Giszowiec”.

Jak trafiła Pani do Grupy Janowskiej?

Reklama

Właściwie byłam z nią związana już od dziecka. Urodziłam się w Nikiszowcu i jako dziecko uczęszczałam na zajęcia plastyczne dla młodzieży do Domu Kultury przy kopalni Wieczorek. Prowadził je profesor Zygmunt Lis opiekujący się jednocześnie Grupą Janowską. Do samej grupy wstąpiłam w 2003r. Dużo wcześniej, patrząc na obrazy olejne innych twórców, marzyłam, by samej namalować choć jeden taki obraz. W 2000r. zaczęłam eksperymentować z malarstwem olejnym, czytając o tym i pytając znajomych o warsztat. Przez trzy lata namalowałam w domu trzy obrazy. Wydawało mi się, że zajmuje mi to za dużo czasu, tym bardziej, że pomysłów na nie miałam wiele.

Do Grupy Janowskiej chciałam dołączyć, by ktoś pomógł mi opanować warsztat. Byłam nieśmiała i długo dojrzewałam do tej decyzji. Odwagi dodał mi fakt, że nazwa grupy była mi znana również z Nikiszowca. Poszłam do Domu Kultury przy ulicy Hallera, gdzie teraz mieści się jej pracownia, zostałam przyjęta i tam koledzy nauczyli mnie warsztatu, mieszania farb, malarstwa ogólnie.

Skąd czerpie Pani inspiracje?

A różnie bywa. Ten obraz na przykład namalowałam na plaży w Holandii, byłam wtedy pod natchnieniem Van Gogha, bo wcześniej odwiedziłam jego muzeum. To jest kogucik z gospodarstwa agroturystycznego w Jurgowie, ale dołożyłam też trochę swojej wyobraźni. O, a tutaj siedziałam sobie w McDonaldsie (otwierając leżący na stole album na obrazie przedstawiającym ludzi jedzących w popularnej restauracji). Van Gogh namalował „Jedzących kartofle”, a dzisiaj wszyscy jedzą frytki i fastfoody, więc tak sobie wymyśliłam (śmiech).

Ten tu nawet do Ryszarda Kalisza podobny.

Ogólnie namalowałam tu kolegów z grupy, tu swoich synów, a ten pan to tak z wyobraźni i wszyscy mówią, że podobny do Kalisza. Dostałam za ten obraz drugą nagrodę na BestFestiwalu w Tychach, na który trzeba było namalować coś o tematyce filmowej. Pasował akurat do filmu „Wielkie żarcie”.  A tutaj „Szał”.

Na kolejnej stronie zobaczyłem obraz, na którym roznegliżowana lalka Barbie dosiadała konia na biegunach.

Nawiązanie do obrazu Podkowińskiego?

Tak. Byłam akurat u sąsiadki, która ma wnuczkę. W dużym pokoju stał konik na biegunach i tak mnie zainspirowało. Pomyślałam sobie, że skoro Podkowiński namalował „Szał”, to ja też mogę. A ten obraz namalowałam, jak byłam na plenerze myśliwskim. Zamiast rykowiska, jest ryko-disco. Dwa jelenie tańczą, wykazują swoją siłę, chcą przypodobać się pani jeleniowej, walczą o nią, gra magnetofon. Trzeci jeleń leży, padł z wyczerpania, biedny miał dość walki, po prostu nie wytrzymał konkurencji. Pragnę dodać że ,,Szał’’ i ,,Ryko-disco’’ spodobały się jury w konkursie plastycznym C.K.Ś w Świętochłowicach i za oba otrzymałam I Nagrodę w 2012r.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
11 + 23 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.