8 listopada rozstrzygnie się sprawa odoru w Katowicach. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie zajmie się postępowaniem Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska w Katowicach (WIOŚ), która umorzyła sprawę zamknięcia kompostowni zakładu Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Katowicach (MPGK). WIOŚ nie dopatrzył się problemów ze strony zakładu MPGK w Katowicach. Wnioski te następnie podtrzymała Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska, a sprawę do sądu zaskarżyła prokuratura w Sosnowcu, podważając, że nie powołano m.in. biegłego do tej sprawy. W międzyczasie do części osób, które twierdziły, że odór pochodzi z zakładu MPGK przy ulicy Milowickiej w Katowicach, trafiły przedsądowe pisma, w których spółka grozi postępowaniem za mówienie o tym, że to właśnie z tego zakładu rozchodzi się smród na całą okolicę. Efekt? Ludzie coraz bardziej boją się mówić wprost o odorze w Katowicach.
O tej sprawie mówi się od lat. Miasto przyznało się do emisji odoru kilka lat temu, prezydent Katowic zapowiedział nawet budowę zakładu hermetyzacji, który miał opanować problem. Wydano 17 mln zł, a problem dalej jest. Po decyzji WIOŚ i RDOŚ, zakład MPGK straszy sądem osoby mówiące o tym, że odór wydobywa się z katowickiego zakładu. Efekt? Teraz mieszkańcy, mówiąc o odorze, robią to ostrożniej, oficjalnie twierdząc, że MPGK może być jednym z emitentów odoru. Nieoficjalnie natomiast nie zostawiają suchej nitki na firmie.
„Ludzie się boją, bo jak komuś grożą sądem i odszkodowaniami, to ludzie się boją mówić” – mówi nam jedna z mieszkanek Dąbrówki Małej.
„Spółka ma prawo bronić swojego dobrego imienia i wykorzystywać do tego wszelkie dostępne środki. Jednym z nich są właśnie przedsądowe wezwania do zaniechania naruszania dóbr MPGK wysyłane do osób, które nagminnie wskazują tylko zakład przy Milowickiej jako jedynego emitenta odoru. Do tej pory takich wezwań wysłano kilka. Nie została wytoczona żadna sprawa sądowa” – informuje Malwina Kaczor, reprezentująca MPGK w kontaktach z mediami.
Rewizjonizm odorowy – historia kołem się toczy
Obecnie jesteśmy na etapie rewizjonizmu historycznego. Najpierw miasto nie przyznawało się do odoru, następnie przyznało się do jego emisji. Prezydent Marcin Krupa w związku z tym zapowiedział budowę hali hermetyzującej proces kompostowania. Wydano 17 mln zł, a po kilku latach smród zaczął ponownie być uciążliwy dla mieszkańców. Teraz miasto twierdzi, że skoro powstała hala i dalej czuć odór, to w takim razie nie pochodzi on z zakładu MPGK.
„MPGK Katowice, wychodząc naprzeciw oczekiwaniom, prowadzi inwestycje, aby mieszkańcy nie odczuwali uciążliwości zapachowych pochodzących z działalności zakładu przy Milowickiej. MPGK podjęło decyzję o hermetyzacji procesu przetwarzania odpadów komunalnych i w latach 2020–2022 wybudowało specjalną, jedną z najnowocześniejszych w Polsce halę hermetyzacyjną, która kosztowała 17 mln zł. Obiekt składa się z 10 żelbetowych bioreaktorów oraz hali manewrowej łączącej je z istniejącą halą przetwarzania biologicznego oraz stanowiskiem przesiewania stabilizatu. Wybudowana została także wentylatorownia z systemem napowietrzania bioreaktorów. Zamknięcie całego procesu do pełnego ustabilizowania materiału w szczelnych, napowietrzanych bioreaktorach z odciągiem i oczyszczaniem powietrza poprocesowego usuwa ewentualne uciążliwości odorowe. Pomimo tak zaawansowanych technologicznie instalacji mieszkańcy nadal odczuwają uciążliwości, co jest jednym z argumentów przemawiających za tym, że to nie zakład przy Milowickiej jest źródłem pojawiającego się odoru” – tłumaczy Kaczor.
Renata Reuter-Sobczak z Rady Dzielnicy Dąbrówka Mała mówi wprost, że po wybudowaniu hali sytuacja na chwilę się poprawiła, ale w miarę szybko uległa pogorszeniu. „Tutaj jest jakiś dodatkowy czynnik” – mówiła w rozmowie z InfoKatowice.pl. Jej zdaniem chodzi o brak automatyzacji pracy na terenie hali, czyli o tzw. czynnik ludzki. Jej zdaniem po prostu pracownicy nie są w stanie tam wytrzymać i halę wietrzą.
„Ci ludzie muszą tam jakoś przetrwać, w tej temperaturze i w tym odorze” – mówi nam Renata Reuter-Sobczak.
Ostatnio doszło też do protestów pod zakładem MPGK w Katowicach. Manifestujący chcą m.in., żeby miasto udowodniło, że nie jest emitentem smrodu, choćby z wykorzystaniem takiego urządzenia jak e-nos, które jest w stanie wskazać źródło odoru.
„Jeżeli bronimy tak bardzo MPGK, ja nie mówię, że to na 100 procent są oni, ale ilekroć podjechałam pod zakład i podjechałam z drugiej strony, gdzie jest właśnie ta hala, to z całym szacunkiem, ale to jest właśnie ten odór, który jest odczuwalny na okolicy. Tylko w zależności jak wiatr przeniesie cząsteczki zapachu, tak w danym miejscu to jest odczuwalne, dlatego chcemy, żeby miasto Katowic rozpoczęło badania i to w trybie pilnym” – opisuje Sobczak.
W tej sprawie kluczowy będzie wyrok sądu 8 listopada. O wynikach postępowania sądowego będziemy informować.