Prezes GKS-u Katowice w konflikcie z kibicami. Zapytany o szczegóły gróźb, nie chce mówić. Nie zgłosił też na policję choćby zniszczenia samochodu, o którym co rusz wspomina lub sugeruje. W jednym przypadku na meczu groził mu pseudokibic, którego ostatecznie zatrzymano i upokorzono. Przeszukano mu mieszkanie, a policja opublikowała w sieci jego zdjęcia z zatrzymania – w tym jedno bardzo wymowne, mężczyznę skutego kajdankami, który siedzi na krześle w samej bieliźnie. Przeszukanie mieszkania wydaje się też działaniem na wyrost, choć policja znalazła tam…szaliki „GieKSy”.
Konflikt pomiędzy kibicami GieKSy a władzami klubu trwa już od dłuższego czasu. Przedstawiciele Stowarzyszenia „SK 1964” od kilku miesięcy mocno i nieraz celnie punktują prezesa GieKSy, któremu zarzucają złe zarządzanie klubem i generalnie niekompetencję, zwłaszcza w obszarze marketingu. Za to prezes rysuje wizję swoich rządów jako człowieka, który „oczyszcza klub” i przez to staje się ofiarą nagonki, gróźb i aktów wandalizmu.
W wywiadzie udzielonym Onetowi prezes Marek Szczerbowski wspominał nawet o groźbie, że wyląduje na wózku inwalidzkim.
„Można przyjąć, że uszkodzenie prywatnego samochodu to przypadek, można też powiedzieć, że wlepki z moim negatywnym wizerunkiem rozklejone po dzielnicy, w której mieszkam, to również generalnie jakiś tam dziwny zbieg okoliczności, ale można też uznać, że jest to coś innego. Najtrudniejsze były momenty, kiedy w obecności najbliższej rodziny padały zapowiedzi, że jest szykowany dla mnie wózek inwalidzki” – mówił w Onecie, prezes GieKSy.
W związku z tymi słowami zapytaliśmy na policji, czy prezes zgłosił uszkodzenie samochodu, o którym mówi się już od kilku miesięcy. Zgłoszenia takiego nie było. Zapytaliśmy prezesa Szczerbowskiego również o groźby i inne akty wandalizmu, a także czy wystąpił o ochronę, skoro jest ofiarą takiej nagonki. Po kilku dniach otrzymaliśmy odpowiedź, z której niewiele wynika. Taka standardowa odpowiedź żeby coś powiedzieć, a jednocześnie nic.
„Jesteśmy w porządku procesowym, który jest realizowany przez podmioty niezależne od GKS-u Katowice. Sprawa nie dotyczy tylko zachowań, które miały miejsce w trakcie wiosennego meczu ligowego GKS-u z Widzewem. O efektach prowadzonych działań będą informować w stosownym czasie bezpośrednio zaangażowane służby” – poinformował nas Michał Kajzerek, rzecznik prasowy GieKSy.
Kibice o jednym, władze o drugim
Środowiska skupione wokół klubów piłkarskich mają swoje problemy. Nietrudno znaleźć w nich zwykłych wandali czy osoby, które po prostu szukają pretekstu do wywołania burdy. Podczas meczu z Widzewem Łódź w Katowicach kilka miesięcy temu grupa pseudokibiców GieKSy najpierw ostrzelała racami sympatyków gości, a następnie zaczęła niszczyć swój własny stadion. Zatrzymano kilka osób, kilka dostało też zakaz stadionowy od klubu (w tym osoby odpowiedzialne za oprawy meczu ze strony SK 1964).
Sytuację tę wyraźnie wykorzystują władze Miasta, które od kilku miesięcy konsekwentnie nie chcą się wypowiadać na temat zarzutów stawianych prezesowi Szczerbowskiemu, choć przecież klub jest spółką miejską, za to raz zarazem mówią o działaniach na rzecz bezpieczeństwa. W październiku włodarze Miasta i klubu wyszli z inicjatywą podpisania deklaracji „Stop agresji w świecie sportu”, do której podpisania nakłaniają także stowarzyszenie kibiców, a na sesji Rady Miasta Katowice zrobili nawet medialną pokazówkę, kiedy wprowadzono deklarację, którą podpisywał prezydent i radni. W odpowiedzi „SK 1964” wysłano otwarty list do radnych.
„Jesteśmy organizacją non-profit, którą tworzą w większości mieszkańcy Katowic. Od kilkunastu lat działamy dla dobra GKS Katowice. Nie pozwolimy sobie jednak narzucić żadnych porozumień, w których będziemy zobowiązani do brania odpowiedzialności za wszystkie osoby będące na stadionie oraz do pokrywania kar nakładanych przez inne instytucje. Nie jesteśmy stroną w tych postępowaniach, ale przede wszystkim nie mamy narzędzi, które ma klub (monitoring, ochrona, możliwość odwoływania się od kar). To klub jest organizatorem wydarzeń sportowych i odpowiada za bezpieczeństwo na stadionie. Próbę scedowania tej odpowiedzialności na nasze stowarzyszenie uważamy za coś niedopuszczalnego. Nie godzimy się także na warunkowanie spotkań poprzez: podpisywanie deklaracji, odcinanie od meczu z Widzewem, przepraszanie prezesa za protesty oraz przepraszanie miasta. Tak, to nie są żarty — dwa ostatnie warunki pojawiły się w piśmie wiceprezydenta Waldemara Bojaruna, a podtrzymał je potem wiceprezydent Bogumił Sobula” – napisał w odpowiedzi co do sytuacji na sesji Rady Miasta Katowice, Piotr Koszecki, prezes „SK 1964”.
Puste trybuny
Kibice od kilku miesięcy bojkotują domowe spotkania GieKSy zarówno piłkarskie, jak i hokejowe. Prezes Szczerbowski nie chce z nimi rozmawiać, władze Katowic także. Efekt jest taki, że mecze przy ul. Bukowej śledzi po kilkuset kibiców, co poza marnymi wpływami ze sprzedaży biletów, nie jest też dobrym prognostykiem w związku z budowanym obecnie nowym stadionem.
Na pojedynki hokeistów również przychodzi niewiele osób, a przecież GKS jest aktualnym Mistrzem Polski. Żeby wyjść z tego impasu trzeba w końcu usiąść przy wspólnym stole i zacząć ze sobą rozmawiać. „SK 1964” wyraża do tego gotowość Piłka jest więc po stronie władz klubu, choć tak naprawdę władz miasta, bo to miasto jest właścicielem klubu.
Czy dobrze rozumiem, że całe to „stowarzyszenie kibiców”, jak sami się nazywają, nie chce nawet publicznie, zdecydowanie potępić tego zdziczałego agresywnego bydła, które demolowało stadion swojej własnej „ukochanej” drużyny i narażało życie i zdrowie ludzi na stadionie? To ja, szczerze mówiąc, za bardzo nie widzę sensu rozmawiania z takimi „kibicami”.
Nie chce i nie musi. Na meczu było 5000 kibiców, stadion demolowało dziesięciu. Stowarzyszenie odpowiada za organizowanie dopingu, wyjazdów, opraw. Ale nie za wyłapywanie pojedynczych matołków czy prawną odpowiedzialność za ich zachowanie.
Biuro podróży tez organizuje wyjazd na wakacje, ale nie odpowiada za zachowanie pijanych Polaków w Egipcie. Też powinno przepraszać cały świat za zachowanie swoich klientów? Każdy dorosły odpowiada za siebie, to nie komuna i odpowiedzialność zbiorowa.
Twój post nijak się ma do rzeczywistości, bo tu nie chodzi o pociąganie kogokolwiek do jakiejś „odpowiedzialności zbiorowej” tylko jasne i klarowne opowiedzenie się przeciwko tym zdemoralizowanym bandytom niszczącym wizerunek klubu.
Wojak kibice zaczęli krytykować Marka Szczerbowskiego 2 lata przed meczem z Widzewem. Zreszta obecnie (to skutek działania obecnego Prezesa) i bezkrytycznemu podejściu UM, stowarzyszenie kibiców GKS to jedyna grupa która patrzy na ręce włodarzom, którzy obracają co roku ~ 20 mln złotych z budżetu miasta.
Wnioski wyciągnij sam.
Aha może ta wiedza pomoże w wyciąganiu wniosków: kilku kibiców, dziennikarzy, radnych dostało życzliwą radę by się do tego tematu nie mieszali. Poważna propozycja z kategorii nie do odrzucenia … i nie stoją za nią kibole 😉
[…] tym, że Szczerbowski żegna się z GKS-em Katowice mówi się od kilku miesięcy. Prezes był w ostrym konflikcie z kibicami, którzy nawet bojkotowali mecze. O ile oficjalnie miasto okazało mu duże wsparcie, choćby organizując konferencje i podpisując […]
[…] się od kilku miesięcy. Sam miał o tym poinformować prezydenta Marcina Krupę. Prezes był w ostrym konflikcie z kibicami, którzy nawet bojkotowali mecze. O ile oficjalnie miasto okazało mu duże wsparcie, choćby organizując konferencje i podpisując […]