Reklama

W Katowicach coraz większy zapał coraz młodszych wolontariuszy: – Współpraca w grupie, umiejętności liderskie, rozwiązywanie konfliktów – to są kompetencje, których szkoła nie uczy, a które są często kluczowe dla przyszłych pracodawców. Wolontariatem można, a nawet powinno się chwalić w CV – mówi Dariusz Stawik, członek zarządu Regionalnego Centrum Wolontariatu w Katowicach, od ponad dziesięciu lat związany z trzecim sektorem. Jeden z inicjatorów Polichromu – projektu „grywalizacyjnego” dla szkolnych klubów wolontariatu z województwa śląskiego.

Ewa Waszut: Podobno wolontariat jest coraz popularniejszy wśród dzieci i młodzieży. Prawda?

Reklama

Dariusz Stawik: To prawda. Widzimy to głównie, współpracując ze szkołami. Jeszcze kilka lat temu często słyszeliśmy, że rówieśnicy traktują wolontariuszy z pewnym przymrużeniem oka – bo w końcu kto by chciał pracować za darmo? Teraz to się zmienia – coraz więcej osób zauważa, że w wolontariacie dzieją się ważne, ciekawe, a dla młodzieży po prostu „fajne” rzeczy.

Ewa Waszut: Na przykład?

Dariusz Stawik: Odkąd powstał, dużo dobrego dla promocji wolontariatu robił WOŚP. Nawet ci nieprzekonani do wolontariatu mówili, że wolontariat przy Finale jest super, bo jest w tym i pomaganie i zwykły „fun”. Młodzież interesuje się wolontariatem przy dużych imprezach – np. imprezach sportowych. Można wtedy poznać wiele osób i po prostu poczuć się częścią wydarzenia. My czyli Regionalne Centrum Wolontariatu w Katowicach np. koordynowaliśmy wolontariat na ostatnim PKO Silesia Marathon – w imprezie wzięło udział prawie sześciuset wolontariuszy, w tym wielu niepełnoletnich. Rozwijamy też wolontariat szkolny.

Ewa Waszut: Opowiedz jak to działa, proszę.

Dariusz Stawik: Działają szkolne kluby wolontariatu – grupy od kilku do kilkudziesięciu uczniów pod opieką nauczyciela, w szkołach. Odwiedzają seniorów w domach pomocy społecznej, organizują zabawy dla przedszkolaków, włączają się w zbiórki na rzecz hospicjów czy też schronisk dla zwierząt.

Ewa Waszut: I młodzież jest chętna do takiego działania?

Dariusz Stawik: Bardzo dużo zależy od nauczyciela. Jeśli wolontariat nie wygląda jak kolejne „obowiązki szkolne”, jeśli nauczyciel traktuje uczniów po partnersku i pozwala im na własną inicjatywę – wtedy jest dobrze. Warto też, żeby ten wolontariat był różnorodny i żeby pojawiały się w nim jakieś aspekty zabawy. My np. do wolontariatu szkolnego wprowadziliśmy grywalizację, czyli wykorzystaliśmy elementy znane z gier. Jesteśmy w trakcie trzeciej edycji gry Polichrom: około trzydziestu szkolnych klubów wolontariatu w trakcie roku szkolnego realizuje misje i wyzwania, za które otrzymuje punkty. Powstaje ranking najbardziej aktywnych szkolnych klubów wolontariatu, a całość dodatkowo obudowaliśmy fabułą – działając jako wolontariusze, uczniowie pomnażają życiodajny pierwiastek – Polichrom.

Ewa Waszut: Ilu uczniów działa w tej grze i co robią?

Dariusz Stawik: Przez ostatnie dwa lata udało nam się zaangażować półtora tysiąca uczniów z kilkudziesięciu szkół. Zorganizowali ponad dwieście akcji. Przykładowo: wolontariusze z Gimnazjum nr 19 w Katowicach organizowali cykl zajęć komputerowych dla seniorów, uczniowie z Gimnazjum nr 1 w Bytomiu przygotowali bajkową grę terenową dla przedszkolaków, w Gimnazjum nr 2 w Tychach młodzież wysprayowała w szkole mural solidarności z osobami z zespołem Downa. Na mnie duże wrażenie zrobiła akcja licealistów z bielskiej Szkoły na Grodzisku – odwiedzili podopiecznych domu pomocy społecznej z „mobilnym salonem kosmetycznym”. Najpierw zajęli się fryzurami i makijażem seniorów, a potem zorganizowali dla nich sesję zdjęciową i wystawę z tych zdjęć. Przez to te osoby mogły się poczuć naprawdę wyjątkowo.

Ewa Waszut: Polichrom to gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne. Czy współpracujecie też z podstawówkami?

Dariusz Stawik: Od niedawna. Pod koniec 2016 roku rozpoczęliśmy współpracę z SP nr 51 w Katowicach i SP nr 54 w Bytomiu. Podchodziliśmy do niej z dużą ostrożnością – nie mieliśmy pojęcia, czy dzieci w wieku 10-11 lat dadzą radę jako wolontariusze. Milena, nasza animatorka, spotykała się z uczniami i nauczycielami, zorganizowaliśmy dla nich warsztaty z zakresu zabaw dla dzieci (np. z malowania twarzy), po tym pomogliśmy im zorganizować akcje – w obu szkołach były to zabawy świąteczne dla przedszkolaków. Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Nie wiem, czy to specyfika akurat tych szkół, ale kiedy na spotkaniu pytaliśmy, kto zajmie się jakimś zadaniem, był las rąk w górze. W Bytomiu po akcji uczniowie zaprosili przedszkolaków do „Radioli”, czyli szkolnego radiowęzła. O akcji usłyszała więc cała szkoła.

Ewa Waszut: Mówisz o 10-11 latkach – to są najmłodsi wolontariusze?

Dariusz Stawik: Są jeszcze młodsi, choć to absolutne wyjątki. W 2013 roku wśród laureatów konkursu na wolontariusza roku w województwie śląskim znalazł się klub młodego wolontariusza z lublinieckiego przedszkola. Oczywiście dużą pracę wykonują tam dorośli – wychowawcy i rodzice, ale fantastyczne jest to, że dzieci od najmłodszych lat uczą się działania na rzecz innych. Organizują m.in. zbiórki plastikowych zakrętek oraz zabawek, pomagają niepełnosprawnym kolegom i koleżankom.

Ewa Waszut: Rozmawialiśmy o wolontariacie szkolnym – czy to jedyna możliwość wolontariatu dla osób niepełnoletnich?

Dariusz Stawik: Zdecydowanie nie. Wolontariuszem, wolontariuszką można być w organizacjach pozarządowych i instytucjach publicznych.

Ewa Waszut: Czy jednak te organizacje tak samo chętnie przyjmują wolontariuszy w wieku np. 14 lat  jak wolontariuszy pełnoletnich?

Dariusz Stawik: Tu pojawia się pewien problem. Organizacje często boją się odpowiedzialności i tego, że tacy młodzi wolontariusze mogą sami potrzebować opieki. Są jednak organizacje, które zupełnie świadomie podjęły decyzję, że przyjmują wolontariuszy już od 13. roku życia. Przykładem może być Dom Aniołów Stróżów – tam młodzi wolontariusze pomagają odrabiać lekcje młodszym kolegom ze świetlicy środowiskowej.

Ewa Waszut: Gdzie jeszcze działają niepełnoletni wolontariusze?

Dariusz Stawik: Jeśli mówimy o szesnasto–siedemnastolatkach, tu różnorodność jest większa. W Fundacji Iskierka działa kilkudziesięciu wolontariuszy licealistów. To fundacja, która pomaga dzieciom chorym onkologicznie i ich rodzinom. Wolontariusze angażują się akcyjnie np. w zbiórkach, organizują dla dzieciaków pikniki i bale, ale włączają się także w arteterapię na oddziałach szpitalnych. Na ostatniej Gali Wolontariatu pokazywaliśmy krótki film o wolontariacie w Iskierce – wypowiadał się w nim m.in. Oskar, który do fundacji trafił najpierw jako podopieczny. Dzisiaj jest wolontariuszem i pomaga innym podopiecznym, by – jak mówi odwdzięczyć się za tę pomoc, którą sam otrzymał. Takie historie są niezwykle budujące.

Ewa Waszut: Dlaczego zostaje się wolontariuszem?

Dariusz Stawik: Dla jednych najbardziej wartościowa w wolontariacie jest satysfakcja z pomagania, inni cieszą się z nowych kontaktów i znajomości. Ja zwróciłbym uwagę na aspekt, o którym mówi się rzadziej. W wolontariacie można się bardzo wiele nauczyć. Współpraca w grupie, umiejętności liderskie, rozwiązywanie konfliktów – to są kompetencje, których szkoła nie uczy, a które są często kluczowe dla przyszłych pracodawców. Wolontariatem można, a nawet powinno się chwalić w CV.

Ewa Waszut: To w takim razie od czego zacząć? Nasz syn, córka chciałby zostać wolontariuszem i…

Dariusz Stawik: Na początku może zainteresować się tym, czy w jego/jej szkole działa klub wolontariatu. Może też na własną rękę popytać w organizacjach czy instytucjach, przejrzeć oferty wolontariatu w naszym serwisie (http://www.slaskie-wolontariat.org.pl/#1474545934368-58bba303-7999), odwiedzić nasze biuro. Chętnie doradzimy, mamy wieloletnie doświadczenie.

Ewa Waszut: Dziękuję za rozmowę.

Dariusz Stawik: Dziękuję.

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
7 + 20 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.