Dostosowanie miasta do potrzeb osób starszych i dzieci nie jest fanaberią – mówi Aleksander Krajewski

Ewa Waszut

Foto: Ewa Waszut
Reklama

Czasem problem nie tkwi w architekturze budynku, bo przecież dzieci wcale nie muszą być traktowane w jakiś specjalny, wyjątkowy sposób, żeby cały budynek dostosowywać do ich potrzeb, malować wesołe zwierzaki na ścianach czy robić sale zabaw na każdym piętrze. Właśnie problem w tym, że nie są one traktowane jak zwykły, codzienny użytkownik – mówi w rozmowie z InfoKatowice.pl Aleksander Krajewski* 

Ewa Waszut: Pierwsze pytanie do architekta: czy mamy dobrze zaprojektowane budynki w Katowicach dla dzieci, ich rodziców i dziadków? Czy są tak zaprojektowane, żeby odpowiadały potrzebom tych grup?

Reklama

Aleksander Krajewski: Mam poczucie, że dla dzieci projektuje się tylko żłobki, przedszkola i szkoły. Często towarzyszą im place zabaw, pokoje zabaw, przepisy wymagają na przykład, by schody w tych budynkach były niższe niż w pozostałych (mniejsi użytkownicy). Jednak wszystkie pozostałe budynki projektuje się dla bardzo wyspecjalizowanych grup odbiorców-użytkowników.

Na przykład szpitale: tam użytkownikiem jest lekarz, pielęgniarka i pacjent. Rodzina pacjenta, jego dzieci albo rodzice, są zwykle pomijani w procesie projektowania tych obiektów. I tak na przykład oddziały onkologiczne dla dzieci nie posiadają wyznaczonych miejsc dla rodziców chorych dzieci, a przecież nie jest rzadkością, że spędzają przy łóżku swojego dziecka całą dobę.

Inną grupą budynków są urzędy. Często idziemy załatwić sprawę w urzędzie i nie mamy z kim zostawić dziecka w tym czasie. Urząd Wojewódzki posiada mały pokój zabaw, ale na tym udogodnienia się kończą. A w nowo wyremontowanym Biurze Obsługi Mieszkańca przy Rynku takiego miejsca chyba nie ma, podobnie jak w innych oddziałach Urzędu Miasta. Nie zapominajmy, że każdy budynek biurowy, urząd czy instytucja, to przede wszystkim miejsce pracy. Pracownicy często mają dzieci, a jednak rzadkością są miniprzedszkola czy miniżłobki pracownicze zlokalizowane w tym samym budynku. Jednym słowem – nie, nie mamy dobrze zaprojektowanych budynków dostosowanych do zróżnicowanych wiekowo grup użytkowników.

Ewa Waszut: Dla kogo projektuje się te budynki w takim razie? Określ proszę takiego użytkownika, dla kogo taki budynek jest „w porządku”.

Aleksander Krajewski: Oczywiście nie da się dogodzić wszystkim. NOSPR został zaprojektowany dla muzyków i melomanów – rodzina z dziećmi to niestety nie jest target takiej instytucji, choć odbywają się tam pojedyncze koncerty dedykowane młodszej publiczności, podobnie jak w Filharmonii Śląskiej czy jeszcze niedawno – w Planetarium Śląskim.

Czasem problem nie tkwi w architekturze budynku, bo przecież dzieci wcale nie muszą być traktowane w jakiś specjalny, wyjątkowy sposób, żeby cały budynek dostosowywać do ich potrzeb, malować wesołe zwierzaki na ścianach czy robić sale zabaw na każdym piętrze. Właśnie problem w tym, że nie są one traktowane jak zwykły, codzienny użytkownik. A to powoduje, że rodziców z dziećmi często wyklucza się z życia kulturalnego albo powoduje niepotrzebne konflikty z użytkownikami, których obecność dzieci zwyczajnie irytuje.

Wiele jednak zależy nie od projektanta, lecz od właściciela lub zarządcy budynku. Ostatecznie to on dysponuje zaprojektowaną powierzchnią i sam podejmuje decyzję, czy jej część poświęcić dla komfortu dzieci, rodziców czy osób starszych. Na szczęście obowiązujące w Polsce przepisy wymuszają takie rozwiązania, choćby pod pozorem dostosowywania obiektów do potrzeb osób niepełnosprawnych. Z windy dla niepełnosprawnego może przecież skorzystać również matka z dzieckiem w wózku.

Ewa Waszut: Przejdźmy zatem do konkretów. Tym tekstem otwieramy cykl o użyteczności katowickich budynków i będziemy się przyglądać konkretnym miejscom. O jakim miejscu chcesz opowiedzieć? Proszę powiedz: co jest w porządku, a co do poprawy?

Aleksander Krajewski: Przewrotnie – wolałbym nie zaczynać od budynku. Zastanówmy się: czy nasze miasto, jako całość, jest przyjazne zróżnicowanym grupom użytkowników? Odpowiem krótko: Nie.

Mam poczucie, że Katowice, ich ulice, chodniki i nowe przestrzenie publiczne, są projektowane dla białych, silnych i zdrowych mężczyzn w garniturach i butach, które nie powinny się pobrudzić. Droga dziecka do pobliskiej szkoły ze względu na intensywny ruch jest coraz bardziej niebezpieczna. Osobom starszym brakuje ławek, na których mogliby odpocząć w drodze do sklepu czy przychodni. Z tego powodu moja babcia coraz rzadziej w ogóle wychodzi z domu. A moja prababcia kilkanaście lat temu umarła w konsekwencji urazu, którego doznała upadając na oblodzonym chodniku. Miała 92 lata i sama chodziła po zakupy.

Dostosowanie miasta i budynków do potrzeb osób starszych i dzieci nie jest fanaberią. W końcu każdy z nas był kiedyś dzieckiem i, zapewne każdy z nas, chciałby dożyć sędziwej starości nie musząc liczyć na pomoc innych przy codziennych zakupach, prawda?

Ewa Waszut: Dziękuję za rozmowę.

Aleksander Krajewski: Dziękuję.

*Aleksander Krajewski. Architekt, członek Zarządu SARP o. Katowice. Członek Rady Programowej Fundacji Napraw Sobie Miasto, w której realizował m.in. działania edukacyjne z zakresu architektury i wiedzy o mieście, akcje miejskie zwracające uwagę na kwestie dostępności i jakości przestrzeni publicznych. Rowerzysta miejski. Ojciec.

A Ty czytelniczko/czytelniku? Jakie miejsca możesz polecić (albo nie) do korzystania/odwiedzenia z rodziną i dlaczego?

Napisz: e.waszut[at]infokatowice.pl

Reklama

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here

Solve : *
25 + 20 =


Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.